Aleteia logoAleteia logoAleteia
piątek 19/04/2024 |
Aleteia logo
Pod lupą
separateurCreated with Sketch.

Polska i USA: Miłość nie całkiem odwzajemniona

Tłum witający prezydenta Donalda Trumpa w Polsce

Xinhua / eyevine/EAST NEWS

Łukasz Kobeszko - 07.07.17

Jak wynika z badań Pew Research Center, analizujących nastawienie Europejczyków do Stanów Zjednoczonych, jesteśmy jednym z najbardziej proamerykańskich społeczeństw na Starym Kontynencie.

Ameryka od dekad, a nawet stuleci pozostaje nad Wisłą obiektem gorącej sympatii. Mit ojczyzny nieskrępowanej wolności, kraju o nieograniczonych możliwościach, który był naszym sojusznikiem w trudnych momentach historii – wciąż działa na zbiorową wyobraźnię.

Polacy i reszta Europy

Współczesność wydaje się jednak studzić płomienne uczucia. USA postrzegamy dzisiaj bardziej zdroworozsądkowo niż jeszcze przed kilkoma dekadami. Sondaż przeprowadzony w krajach europejskich w 2016 roku na zlecenie Pew Research Center, analizujący nastawienie Europejczyków do Stanów Zjednoczonych, pozostaje świadectwem pozytywnego stosunku Polaków do kraju za Oceanem. Wynika z niego, że jesteśmy jednym z najbardziej proamerykańskich społeczeństw na Starym Kontynencie.


SOLANUS CASEY

Czytaj także:
Bł. Solanus Casey. Amerykański ojciec Pio

Sympatię do USA podziela ponad 75 proc. mieszkańców naszego kraju, podczas gdy tylko 16 proc. określiło swoje uczucia jako niechętne. Wyniki te odbiegały od opinii powszechnie panujących w Niemczech, Francji, Grecji oraz Hiszpanii, podkreślających dystans lub obawy co do angażowania się Waszyngtonu w życie Europy. Obok Polski, krajami o najbardziej proamerykańskim nastawieniu swoich obywateli były Albania, Kosowo, Włochy, Irlandia, Chorwacja, Rumunia oraz państwa nadbałtyckie.

Pięć wieków bliskości

Obecność Polaków za Oceanem datuje się od XVII wieku – pierwsza grupa naszych rodaków przybyła na Nowy Kontynent wraz z pierwszymi kolonistami z obszaru anglosaskiego już w 1608 roku. Polacy pozytywnie zapisali się w świadomości Amerykanów. Udział Tadeusza Kościuszki i Kazimierza Pułaskiego w wojnie o niepodległość USA stanowi do tej pory najbardziej pamiętany i czczony przez amerykańskie elity element naszych dwustronnych relacji.

Góralu, czy ci nie żal?

Migracja ekonomiczna Polaków do USA osiągnęła apogeum w czasach zaborów. Na wielomiesięczną nieraz podróż i rejs przez wielkie morze decydowały się nieraz całe wsie z Podkarpacia, Podhala lub Podlasia, czasem zabierając ze sobą duchownych, którzy po przybyciu na miejsce zakładali od razu nowe, złożone z ludności napływowej parafie.

Jedna z najsłynniejszych polskich piosenek „Góralu, czy ci nie żal?” jest właśnie zapisem emocji mieszkańca Podhala przed wyjazdem za chlebem do Ameryki.

Co warte podkreślenia, do Stanów nie imigrowali tylko Polacy w przytłaczającej większości należący do Kościoła rzymskokatolickiego, ale również prawosławni, grekokatolicy i protestanci.

Dzień Solidarności

Stany Zjednoczone udzieliły jednoznacznego poparcia Polsce po I wojnie światowej. Świadczyła o tym deklaracja prezydenta Thomasa Woodrowa Wilsona ze stycznia 1918 roku, której 13 punkt głosił konieczność odrodzenia się wolnego państwa polskiego. Podobnie było podczas II wojny światowej, kiedy amerykańscy politycy – oczywiście nie bez wsparcia i impulsów ze strony samych Polaków i Polonii, postrzegali Polskie Państwo Podziemne jako ważnego sojusznika w międzynarodowej koalicji hitlerowskiej.

Gdy w wyniku zimnowojennego podziału świata Polska znalazła się za żelazną kurtyną, Amerykanie, pomimo zgody na objęcie nas wpływami ZSRR, wspierali wolnościowe aspiracje Polaków. W latach pięćdziesiątych Kongres USA powołał specjalną komisję śledczą do wyjaśnienia zbrodni w Katyniu. Owocem jej działania był raport, w jednoznaczny sposób pokazujący, kto był jej sprawcą.

Na trwałe zapisze się wsparcie, jakiego udzielił „Solidarności” prezydent Ronald Reagan. Tuż po wprowadzeniu stanu wojennego ogłosił on Dzień Solidarności z naszym krajem. W końcu, Waszyngton jednoznacznie wsparł proces demokratycznych przemian w Polsce po 1989 roku.

Już nie raj na ziemi

Relacje amerykańsko-polskie to jednak nie tylko podziwiane przez obydwa narody losy Kościuszki, Pułaskiego, Ignacego Jana Paderewskiego, Zbigniewa Brzezińskiego oraz urodzonego w polskiej rodzinie Edmunda Muskie’go, kierującego waszyngtońską dyplomacją na początku lat osiemdziesiątych.

Pod koniec XIX wieku Henryk Sienkiewicz opisywał w „Listach z Ameryki” ciężką dolę polskich migrantów, którzy nie znając języka i nie posiadając dużych kwalifikacji zawodowych podejmowali słabo płatne zajęcia w amerykańskich miastach i padali ofiarą wyzysku ze strony pracodawców. Wielu z nich do końca życia za Oceanem egzystowała w bardzo skromnych warunkach.

Z biednej, wielodzietnej rodziny polskich robotników-migrantów mieszkających w stanie Michigan pochodził Leon Czołgosz, który w 1901 roku zastrzelił w Buffalo Williama McKinleya, dwudziestego piątego prezydenta USA. Nie dla wszystkich Polaków Stany były cudowną „ziemią obiecaną”.

Unia Europejska wygrała

Obraz Ameryki jako raju ekonomicznego coraz bardziej odchodzi w Polsce do lamusa. O ile jeszcze w czasach PRL i na początku transformacji wyjazd do USA wydawał się atrakcyjnym pomysłem na zarobek, to wejście do Unii Europejskiej całkowicie osłabiło popularność migracji w kierunku amerykańskim.

Według danych z ostatnich lat, na ponad 2,1 mln Polaków pracujących za granicą, 1,8 mln przebywa w krajach UE. Badania opublikowane przez agencję Work Service w 2016 roku pokazują, że dzisiaj tylko 8 proc. naszych rodaków chciałoby wyjechać do pracy w Stanach. Przyczyną jest jednakże nie tylko Unia, ale również globalny kryzys gospodarczy i finansowy, który pod koniec minionej dekady mocno uderzył w gospodarkę amerykańską, pozbawiając ją dotychczasowego potencjału innowacyjnego i konkurencyjnego.

Wielu Polaków przyzwyczajonych już do życia w realiach kontynentalnej, społecznej gospodarki rynkowej niezbyt mogłaby się odnaleźć w odmiennym modelu amerykańskim, gdzie wciąż znacznie utrudniony jest dostęp do powszechnej służby zdrowia, ubezpieczeń pracowniczych i społecznych, komunikacji publicznej (szczególnie na amerykańskiej prowincji) oraz świadczeń socjalnych ze strony państwa.

Sojusz wartości czy interesów?

USA, pomimo zauważalnych zmian w narracji swoich przywódców, wciąż przedstawiają się jako gwarant bezpieczeństwa światowego i globalny promotor demokracji.

Z pewnością, Stany mają na swoim koncie wiele realnych osiągnięć w upowszechnianiu lepszych standardów życia i ograniczenia niektórych konfliktów, niemniej zasadniczą cechą strategii Waszyngtonu jest pragmatyzm i elastyczność dyplomatyczna, pozwalająca na utrzymywanie dobrych kontaktów z krajami, którym daleko do standardów chroniących prawa człowieka, jak np. Arabia Saudyjska czy niektóre państwa azjatyckie.

Relacje z mniejszymi krajami, do których w amerykańskiej optyce należy również Polska lub region Europy Środkowo-Wschodniej są przez Biały Dom postrzegane jako funkcja stosunków globalnych: z UE, Rosją oraz Chinami, a nie jako wartość autonomiczna.

Kontrowersyjne decyzje. I biznes

Nie zawsze interesy i dążenia USA bywają zbieżne z interesami krajów europejskich, a nawet, co warto przypomnieć – z nauczaniem wielu autorytetów świata chrześcijańskiego – czego przykładem była akcja militarna w Iraku w 2003 roku, która spotkała się ze zdecydowanym sprzeciwem papieża Jana Pawła II i hierarchów innych Kościołów chrześcijańskich.




Czytaj także:
Orinoko – buzująca krew Ameryki Południowej

Polacy cenią strategiczny sojusz ze Stanami, postrzegając go jako gwarancję suwerenności i bezpieczeństwa. Wciąż widzą w USA alternatywnego dostawcę surowców energetycznych, w tym gazu łupkowego i płynnego oraz głównego eksportera uzbrojenia.

W tym miejscu jednak trzeba pamiętać, że w dobie rywalizacji z Chinami, UE oraz wschodzącymi rynkami w Azji i Ameryce Łacińskiej, Amerykanom zależy na odbudowaniu pozycji ekonomicznej i ekspansji swoich flagowych produktów na rynki globalne. Stąd ich aktywność w naszym regionie nie jest wyrazem filantropii, ale realizacji konkretnych interesów.

Idealistyczny mit

W micie USA w Polsce, jak w każdym innym idealistycznym wyobrażeniu, fakty mieszają się ze stereotypami, a nawet iluzjami. To, że nasze spojrzenie na największe światowe mocarstwo wydaje się dzisiaj bardziej realistyczne, jest znakiem rozwoju naszej świadomości i po prostu, powrotem do normalności.




Czytaj także:
Jak zostać świętym? 10 praktycznych wskazówek od amerykańskiego błogosławionego

Tags:
migranciPolskaUSA
Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail