W 2001 roku przeszedł nawet swoistą transplantację. 502 lata temu na wieży katedralnej na Wawelu zawisł Dzwon Zygmunt. W 353 lata później pięknie chwilę tę przypomniał obrazem mistrz Jan Matejko.
Gdyby zapytać dziś zainteresowanych historią Polaków, o jakiego Zygmunta chodzi z tym dzwonem, w większości wskazaliby oni pewnie króla Zygmunta I Starego, jego fundatora. Sam też bym zresztą tak wskazał. Bo rzeczywiście, na kloszu dzwonu umieszczona została płaskorzeźba przedstawiająca króla Zygmunta. Tyle że chodzi o króla… Burgundii, świętego męczennika z VI wieku. Jemu to, a także „BOGU NAJLEPSZEMU, NAJWIĘKSZEMU I DZIEWICY BOGARODZICY” (cyt. z inskrypcji) król Zygmunt I Stary poświęcił dzwon i to właśnie ze św. Burgundczykiem dzwon był początkowo kojarzony. Miał on zresztą na katedralnej wieży znamienite towarzystwo – dzwony poświęcone kard. Zbigniewowi Oleśnickiemu, bł. Urbanowi V, św. Stanisławowi ze Szczepanowa i św. Wacławowi.
Czytaj także:
Dzwony katedry Notre Dame. Jakie historie kryją ich imiona?
Dzwon Zygmunt miano największego polskiego dzwonu stracił dopiero 24 lata temu. Na pozycji lidera zastąpił go inny dzwon poświęcony Maryi Bogurodzicy – w sanktuarium w Licheniu. Znajdującą się na nim inskrypcję-intencję można by jednak spokojnie przypisać obu tym kolosom: „Powołał mnie do życia Naród Polski, abym głosił Chwałę Wszechmogącego Boga, wielbił Maryję Niepokalaną, Żyjących wzywał do Służby Bożej, żegnał i płakał za umarłymi, abym odpędził złe duchy od tego miejsca i całego Polskiego Narodu”.
Czytaj także:
Katedra we Florencji i jej dzwony o dziwnych nazwach… [zdjęcia]