Kiedy Elżbieta Małko-Kołodziej wychodziła za mąż, nie przypuszczała pewnie, że życie już za moment zabierze jej dosłownie wszystko, co miała. Gdyby jednak to, co dotąd jej się przytrafiło, miała umieścić na skali niedowierzania, prezenty, które otrzymała w zamian za stratę, wylądowałyby z pewnością na jej samej górze.
Moja córka ma zespół Downa
Z pozoru szczęśliwe małżeństwo posypało się jak domek z kart, kiedy mąż zostawił panią Elę, bo urodziło im się niepełnosprawne dziecko. Iza od tamtej pory miała tylko mamę, ale za to mamę kochającą co najmniej za dwoje. Nie bała się odpowiedzialności wychowywania córki z zespołem Downa, ale szkoliła się, dowiadywała, praktykowała. I pewnie samotną matką byłaby do dziś, gdyby nie kolejny rodzinny dramat.
Iza w wieku zaledwie roku zmarła na posocznicę. Pani Elżbieta pogrążyła się w smutku i przez pewien czas walczyła z chęcią popełnienia samobójstwa.
Czytaj także:
Kiedy umiera dziecko… Czy naprawdę „wszystko będzie dobrze”?
„To były myśli, których do dzisiaj się wstydzę” – mówiła reporterowi TVN Uwaga Jakubowi Dreczce, którego materiał o pani Elżbiecie ukazał się 8.12 na antenie stacji.
Trudno się jednak dziwić rozpaczy w tak dramatycznych okolicznościach. Tym bardziej szokuje, jak szybko udało się jej pozbierać. Elżbieta po prostu znalazła kogoś, dla kogo znów chciała żyć.
Jeśli urodzisz Adasia, zostanę jego mamą
To był jeden z wieczorów dwa lata po śmierci Izy, który pani Elżbieta spędzała na forach internetowych. Nagle, wśród dyskutujących o dzieciach z zespołem Downa, spotkała ciężarną kobietę, która chciała dokonać aborcji. Bała się, że z chorym dzieckiem sobie nie poradzi. Pani Elżbieta poprosiła ją wówczas, żeby tego nie robiła. Propozycja, którą jej złożyła, była zresztą trudna do odrzucenia: „Jeśli urodzisz, ja zaopiekuję się twoim dzieckiem”.
Czytaj także:
Była bezdomna, uzależniona i w ciąży. Co zaproponował jej policjant?
Była sama, niedawno wyszła z depresji, przeszła wielką żałobę – a mimo wszystko zaryzykowała. Podjęła decyzję i skoczyła na główkę. Będzie trudno, wiadomo, ale przecież nie pozwoli dziecku umrzeć. Pójdzie do szpitala, spojrzy mu w oczy, pokocha je i wychowa najlepiej, jak potrafi.
Biologiczna matka zdecydowała się zatem donosić ciążę, ale zaraz po porodzie podtrzymała decyzję o opuszczeniu dziecka. Pani Elżbiecie przyznano funkcję rodziny zastępczej. W ten sposób w jej życiu pojawił się Adaś, który dziś ma już dziewięć lat.
Jest i tata
Cudowna mama to jednak czasem za mało, bo niedługo potem w życiu Adasia pojawił się też tata. Poznany przez panią Elę w internecie mężczyzna okazał się świetnym kandydatem na męża i ojca. Oprócz pana Marcina do rodziny dołączył też jego nastoletni syn Nataniel, którego matka zginęła w wypadku samochodowym. Elżbieta w rozmowie z telewizją TVN przyznaje, że nie oczekiwała od życia aż tak wielkiego szczęścia:
W najśmielszych snach nie przypuszczałam, że uda się znaleźć mężczyznę, który pokocha mnie i pokocha niepełnosprawne, cudze dziecko.
Pan Marcin z kolei twierdzi, że w przyszłej żonie najbardziej imponowała mu jej determinacja.
Dziś mają wspólnie jeszcze jednego synka. Żyją skromnie i choć przyznają, że sobie radzą, brakuje im miesięcznie 3,5 tysiąca złotych na rehabilitację Adasia.
Czytaj także:
Henio żył rok. To był najpiękniejszy rok w naszym życiu
„Gdyby udało nam się zebrać więcej środków, to selekcjonowałabym te zajęcia, które w tym momencie są dla Adasia bardziej potrzebne – pani Elżbieta wyznała TVN-owi. – Wybrałabym pedagoga, logopedę, zajęcia z integracji sensorycznej. Raz na kwartał jedziemy też na intensywne dwa tygodnie terapii i potem przez kolejne trzy miesiące Adaś utrwala tę wiedzę w życiu codziennym”.
Środki można przekazywać za pośrednictwem Fundacji TVN. Nie jesteś sam. Czy warto ich wspomóc? Wystarczy obejrzeć reportaż i zobaczyć, jak najmłodszy brat Adasia głaszcze go po głowie i ciepłym głosem mówi: „Mój brat”. Na co Adaś zadowolony odpowiada: „Mój brat, mój brat, mój brat”.
Czytaj także:
Przeżyła aborcję. Co powiedziała matce, którą spotkała po 40 latach?