Aleteia logoAleteia logoAleteia
niedziela 12/05/2024 |
Aleteia logo
Styl życia
separateurCreated with Sketch.

Plusy i minusy szkoły niepublicznej. Nie chodzi tylko o czesne

PRYWATNA SZKOŁA

Monkey Business Images | Shutterstock

Ewa Drewnowska - 28.09.20

Czworo moich dzieci – w wieku od 7 do 16 lat – chodzi do tej samej szkoły, więc mam w tej dziedzinie pewne doświadczenie.

1Finanse

Posyłając dziecko do szkoły niepublicznej – społecznej (prowadzonej przez stowarzyszenie) albo prywatnej (należącej np. do firmy albo zakonu) – zwykle trzeba się liczyć ze sporymi wydatkami. Jeśli takie obciążenie jest, jak w naszym przypadku, na skraju waszych możliwości i wiąże się z bólem głowy za każdym razem, kiedy pomyślicie o wakacjach czy wyjściu do kina, to dobrze się zastanówcie, czy faktycznie tego chcecie.

2Czesne to nie wszystko

Niektórzy koledzy naszych dzieci wyjeżdżają w każde wakacje za granicę, i to nie w słowackie Tatry, tylko np. na Filipiny albo do Meksyku. Prawie wszyscy mieszkają w domach jednorodzinnych, czasem ogromnych i dizajnerskich. Choć mój mąż i ja ciężko pracujemy i zarabiamy sporo powyżej płacy minimalnej, nasze dzieci czują się czasem jak biedacy.

Rozmawiam z nimi o docenianiu tego, co się ma, i o tym, że jedząc do syta i śpiąc we własnych łóżkach, możemy się uważać za szczęściarzy, ale trochę się obawiam, że jeśli kiedyś szczytem ich finansowych możliwości będzie trzypokojowe mieszkanie na kredyt, to będą miały nieuzasadnione i niepotrzebne poczucie porażki.

3Logistyka

Wymarzona szkoła to najczęściej szkoła, która znajduje się nieco dalej od domu niż ta państwowa. To tylko kwadrans minut jazdy samochodem? To oznacza, że jedno z rodziców będzie przez wiele lat na etacie szofera i że dzieci będą miały daleko do kolegów. Nie pobawią się z nimi po lekcjach ani nie pożyczą od nich zeszytów. Niby drobiazg, ale istotny dla ich życia towarzyskiego.

4Trzymać poziom

W powszechnej opinii szkoły niepubliczne lepiej dbają o poziom nauczania i pomagają zarówno dzieciom, które mają trudności z nauką, jak i tym szczególnie uzdolnionym. Ale zanim poślecie dziecko do takiej szkoły, upewnijcie się, czy dodatkowe wsparcie faktycznie tam działa. U nas na przykład okazało się symboliczne. Choć trzeba przyznać, że poziom wydaje się jednak wyższy niż w okolicznych szkołach państwowych.

W tej ostatniej sprawie przyda się jednak odrobina zdrowego rozsądku. W pewnej prywatnej szkole w naszej okolicy na egzaminie do zerówki dzieci musiały się wykazać umiejętnością dodawania ułamków (sic!). Zdarzają się też takie szkoły prywatne, w których żeby zdawać z klasy do klasy, wystarczy regularnie płacić czesne.

5Przyjaciółki

Kiedy decydowaliśmy się na naszą szkołę, uważaliśmy, że jej największym plusem jest to, że stworzyli ją rodzice dla swoich dzieci. Okazało się, że to największy minus. Zdaje się, że to samo dotyczy wielu szkół społecznych. Owszem, zaangażowani rodzice są podporą tej instytucji. Dzięki temu, że dobrze się znają i mają do siebie zaufanie, mogą przeprowadzić wiele fajnych rzeczy i łatwiej rozwiązywać problemy.

Jednak kiedy do gry wkraczają ich dzieci, zwłaszcza w trudnym wieku nastoletnim, więzy krwi i wieloletnie znajomości mogą niekiedy wziąć górę nad sprawiedliwością i rozsądkiem. Okazuje się czasem, że córce pani dyrektor i córce jej koleżanki łatwiej uchodzą na sucho niegrzeczne odzywki do nauczycielki, a ważne decyzje dotyczące szkoły zapadają nie na zebraniu rodziców z dyrekcją, tylko na spotkaniu kościelnej wspólnoty, do której należy „aktyw”.

6Środowisko

Szkoła naszych dzieci jest katolicka, została założona przez ludzi, dla których ta sprawa jest fundamentalna. A nam zależało na tym, żeby koledzy naszych dzieci słyszeli w domu mniej więcej to samo, co słyszą nasze. Wiadomo, że zetkną się one – już się stykają! – z różnymi złymi rzeczami. Ale uważam, że żeby potrafiły należycie ocenić różne poglądy i postawy, i wybierać te sensowne, a nawet pomagać innym ludziom odróżniać dobro od zła, muszą najpierw same utwierdzić się w dobru.

My z mężem znaleźliśmy wśród szkolnych rodziców wiele pokrewnych dusz, z niektórymi się zaprzyjaźniliśmy. Bardzo bym chciała, żeby nasze dzieci też pielęgnowały w przyszłości swoje przyjaźnie. Trzeba jednak wiedzieć, że nie we wszystkich katolickich szkołach można liczyć na środowisko wiary. Swoje dzieci niekiedy posyłają do nich także ludzie religijnie obojętni, którzy robią to ze względu na wysoki poziom albo prestiż placówki.

Czy wiedząc to, co wiem dzisiaj, posłałabym dzieci do te samej szkoły? Mimo wszystko – tak.




Czytaj także:
Szkoła szansą na normalne życie dla kobiet z Tandale. Pomóżmy ją zbudować


MAYBELLE MAY

Czytaj także:
Ta szkoła wie, jak integrować dzieci z zespołem Downa i autyzmem

Tags:
edukacja
Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail