Mężczyzna, który przyjął strzał, upadł, ale po chwili podniósł się, nie zdradzając najmniejszych oznak zranienia. Nie było w tym jednak nic cudownego, mimo iż człowiek ten należał do zakonu… zmartwychwstańców.
Kim był ks. Kazimierz Żegleń?
Kazimierz Żegleń urodził się w Kaczanówce k. Tarnpola w 1869 r. (polskie Kresy Wschodnie, wówczas pod zaborem austriackim, obecnie na terenie Ukrainy). Jako osiemnastolatek wstąpił do wspomnianego już zgromadzenia Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa.
Trzy lata później, jak wielu z jego stron, wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie podjął posługę zakrystiana w największym skupisku polskiej diaspory – w parafii św. Stanisława Kostki w Chicago. Tam objawił się talent konstruktorski i inżynieryjny Żeglenia.
Czas ognia i rozlewu krwi
Wspomnieć tu trzeba, że druga połowa XIX w. była dla Wietrznego Miasta okresem niezwykle burzliwym. W 1871 r. w wyniku ogromnego pożaru dach nad głową straciła ok. 1/3 spośród 300 tys. mieszkańców gwałtownie rozwijającej się metropolii.
Piętnaście lat później miastem wstrząsnęły brutalne starcia pomiędzy żądającymi poprawy warunków pracy robotnikami a odpowiadającymi przemocą siłami porządkowymi. W ich wyniku śmierć poniosło kilkanaście osób, a setki zostało rannych.
Wraz ze wzrostem popularności idei marksistowskich i anarchistycznych przez USA przetoczyła się wówczas również fala zamachów na funkcjonariuszy publicznych. W 1901 r. z ręki polskiego anarchisty Leona Czołgosza zginął nawet prezydent Stanów Zjednoczonych William McKinley. Wcześniej jeszcze, w 1893 r. podobny los spotkał burmistrza Chicago Cartera Harrisona Seniora (choć tu przyczyny zamachu były bardziej złożone).