Aleteia logoAleteia logoAleteia
wtorek 16/04/2024 |
Aleteia logo
Pod lupą
separateurCreated with Sketch.

“Ich rany się nie goiły, wypędzano ich na śmierć na pustyni”. Czy Światowy Dzień Trędowatych jest potrzebny w dzisiejszych czasach?

TRĄD

PradeepGaurs | Shutterstock

Renata Różańska / KAI - 29.01.22

„W ciągu ostatnich lat wyleczono kilkanaście milionów trędowatych, ale nie udało się całkowicie wyeliminować tej strasznej i groźnej choroby" – mówi KAI dr Kazimierz Szałata, założyciel i prezes Fundacji Polskiej Raoula Follereau oraz prezydent Międzynarodowej Unii Stowarzyszeń Raoula Follereau.

Od blisko 70 lat w ostatnią niedzielę stycznia obchodzony jest Światowy Dzień Trędowatych.

Po co nam dziś Światowy Dzień Trędowatych?

Renata Różańska (KAI): Jakie cele przyświecają obchodom tego dnia?

Dr Kazimierz Szałata: Cel tego szczególnego dnia w roku jest jeden: przypomnieć światu o zapomnianej chorobie i zapomnianych chorych. Trąd to jedna z najstarszych i najstraszniejszych chorób znanych ludzkości. Przez całe stulecia była ona synonimem największego nieszczęścia, jakie może spotkać człowieka. Stanowiła postrach dla mieszkańców niemal całego świata. Chorzy na trąd cierpieli nie tylko z powodu nigdy niegojących się ran, ale też z powodu izolacji i odrzucenia przez rodzinę i społeczność lokalną. Paniczny lęk nakazywał zsyłać ich na bezludne wyspy, niedostępne bagna, czy na tereny pustynne. Tam chorzy nieszczęśnicy, pozbawieni jakiejkolwiek opieki, powoli umierali w męczarniach.

Wraz z rozwojem cywilizacyjnym, który poprawił warunki sanitarno-bytowe w Europie i innych regionach świata, udało się ograniczyć, a nawet wyeliminować chorobę Hansena (medyczne określenie trądu), zanim jeszcze pojawiły się antybiotyki i skuteczne terapie. Dlatego bogaty świat powoli zapominał o tej strasznej i groźnej chorobie. Co za tym idzie, zapomniał też o chorych, którzy nadal cierpią wszędzie tam, gdzie nie ma czasem żadnej opieki medycznej. Wciąż rodzą się dzieci, które nie mają szansy, by w swoim życiu spotkać lekarza. Ustanowiony z inicjatywy wielkiego francuskiego misjonarza i myśliciela Raoula Follereau Światowy Dzień Trędowatych ma być okazją do przypomnienia o wciąż trwającym dramacie mieszkańców najuboższych rejonów świata.

Czego oczekiwał Raoul Follereau inicjując ten szczególny dzień w roku?

W swego rodzaju manifeście z 1954 r., którego kopię z odręcznymi poprawkami otrzymałem kilkanaście dni temu, napisał między innymi: „Nie chodzi o to, by powoływać honorowe komitety, bardzo uroczyste i zarazem bezsilne, nie chodzi o to, by wygłaszać pouczające mowy. Chcemy tylko, aby tego dnia chrześcijanie, wszyscy chrześcijanie i za ich przykładem wszyscy ludzie dobrej woli, przyznali i zapytali samych siebie: “Jest na świecie 10 milionów trędowatych. Dlaczego oni, a nie ja? Ja – najedzony, dobrze usytuowany, bezpieczny – co dla nich zrobiłem?”. Niech każdy da, co w jego mocy. Księża: mszę św.; wspólnoty zakonne i wspólnoty wiernych: swoje modlitwy; każdy: jakąś dobrą myśl, nieustanną, uporczywą, przed tą bolesną i niesprawiedliwą nędzą pośród innych nieszczęść świata. Niech każdy zrobi coś, co mu podpowiada serce. Niech będzie to prosty, nieustający strumień miłości”. Oto cały program Światowego Dnia Trędowatych.

Jak jest on obchodzony dzisiaj?

W każdym kraju inaczej, według miejscowej tradycji, zwyczaju i wrażliwości. W wielu kościołach na całym świecie odprawione zostaną uroczyste msze św. i inne nabożeństwa. Podczas nich wierni będą modlić się za tych, których przez całe stulecia eliminowano z życia społecznego i rodzinnego oraz za tych, którzy niosą pomoc ludziom chorym na trąd. W wielu miejscach pojawią się wolontariusze kwestujący na rzecz ofiar trądu. W teatrach odbędą się spektakle, uczniowie w szkołach przygotowują akademie, rozgrywane będą charytatywne mecze. Kilka lat temu w ramach obchodów Światowego Dnia Trędowatych słynny francuski piłkarz Zinédine Zidanezagrał mecz w koszulce Fundacji Follereau.

W sposób szczególnie uroczysty organizuje się Światowy Dzień Trędowatych w krajach misyjnych. Za każdym razem jest to wielkie święto dziękczynienia za odzyskane zdrowie i wielka cześć wobec tych, którzy niegdyś byli traktowani jak umarli za życia. Wyleczeni z trądu witani są w uroczystych korowodach z tradycyjną muzyką. W obchodach biorą udział przedstawiciele duchowieństwa, władze państwowe i regionalne. Często też przy okazji organizuje się pogadanki profilaktyczne czy badania diagnostyczne.

Światowy Dzień Trędowatych obchodzony jest po raz 69. Jaki jest udział Kościoła katolickiego w tym dziele?

Kościół katolicki ma największy wkład w pomoc ludziom dotkniętym trądem. Pierwsze leprozoria powstawały przy kościołach, klasztorach i katedrach. Wśród pochylających się nad trędowatymi byli ludzie święci, że wspomnę tu św. Franciszka, św. Maurycego, św. Damiana z wyspy Molokai, św. Teresę z Kalkuty, czy naszego polskiego misjonarza z Wołynia, bł. o. Jana Beyzyma, założyciela ośrodka dla trędowatych na Madagaskarze.

Ta tradycja pielęgnowana jest do dziś. Nasza pomoc wobec trędowatych nadal realizowana jest poprzez misjonarki i misjonarzy, którzy mają odwagę odwiedzać chorych nieszczęśników w ich zagubionych na bezdrożach Afryki, Azji, Ameryki Południowej czy wysp Pacyfiku trzcinowych chatach czy ruderach slumsów. Prawdziwą przyczyną trądu jest bowiem zwykła ludzka bieda i urągające ludzkiej godności warunki sanitarne. Walka z trądem to walka z biedą i wykluczeniem społecznym; walka o godność tych, których spotkał okrutny los. Polscy misjonarze mają swój znaczący udział w tym wielkim dziele miłosierdzia, które jest “nieustającym strumieniem miłości” bliźniego.

Trąd dzisiaj

Trąd, choć jest jedną z najstarszych chorób świata, wciąż niestety nie jest chorobą, która przeszła do historii. Jaka jest skala tego problemu dziś?

Kiedy Raoul Follereau razem z przełożoną sióstr Matki Bożej od Apostołów s. Eugenią Ravasio rozpoczynał wielką, światową akcję na rzecz ludzi chorych na trąd, liczba trędowatych przekraczała prawdopodobnie 20 milionów. Na dodatek trąd był wciąż chorobą nieuleczalną. Mimo to Follereau uznał, że chorzy, bez względu na chorobę i jej charakter, mają prawo do opieki i godziwego życia.

By im to zapewnić, powstała w Wybrzeżu Kości Słoniowej pierwsza wzorcowa wioska dla trędowatych – Adzopé. Chorzy mogli znaleźć w niej schronienie, wszelką możliwą opiekę i mogli w ten sposób odzyskać utraconą godność i status społeczny. W Adzopé zakładali rodziny, pracowali, kształcili dzieci i żyli jak inni ludzie. By jednak takie wioski pojawiły się w różnych częściach świata, potrzebna była mobilizacja sił i środków. Dlatego Raoul Follereau 32 razy objechał kulę ziemską, głosząc wszędzie tę samą konferencję: „Bóg jest Miłością”. A jeśli Bóg obdarza nas swoją miłością, winniśmy dzielić się tym niezwykłym doświadczeniemz cierpiącymi, opuszczonymi i pozbawionymi godności.

Od blisko czterdziestu lat trąd jest chorobą uleczalną. Chorzy mogą wrócić do zdrowia, pod warunkiem, że zostaną na czas zdiagnozowani i otrzymają stosowne leki i opiekę medyczną. W ciągu ostatnich lat wyleczono kilkanaście milionów trędowatych, ale nie udało się całkowicie wyeliminować tej strasznej i groźnej choroby. Na dodatek spośród tych kilkunastu milionów „ozdrowieńców” ponad cztery miliony to ludzie ciężko okaleczeni, niezdolni do samodzielnej egzystencji, wymagający stałej opieki.

Jaka jest dziś liczba chorych na trąd?

Trąd jest bardzo podstępną chorobą. Przez wiele lat można być zarażonymi zarażać innych, nie mając świadomości zagrożenia ze strony utajonej, groźnej choroby. Wraz z odkryciem skutecznej terapii antybiotykowej przyszedł okres gwałtownego spadku notowanych na świecie nowych przypadków. Jednak niemal od dziesięciu lat liczba zachorowań pozostaje mniej więcej na tym samym poziomie i sięga ok. 200 tys. nowych przypadków rocznie. Oczywiście dotyczy to tylko osób, które trafiły na leczenie. Ilu naprawdę jest chorych, do których nie docierają żadne misje medyczno-diagnostyczne, tego nie wie nikt.

Trąd jest obecnie chorobą uleczalną. Co zatem sprawia, że nadal stanowi w niektórychzakątkach świata tak poważny problem?

Podstawowym problemem w walce z trądem jest ubóstwo krajów słabo rozwiniętych, złe warunki higieniczne, brak dostępu do opieki medycznej. Od kilku lat coraz wyraźniej widać, że podstawowym orężem w walce z rozprzestrzenianiem się trądu jest dostęp do czystej wody pitnej. Pandemia COVID-19, w której tak mocno akcentuje się konieczność utrzymania higieny osobistej dla powstrzymania rozprzestrzeniania się złośliwego wirusa, jeszcze bardziej uświadomiła nam ten ścisły związek. Dlatego w ramach walki z trądem budujemy m.in. studnie.

Gdzie dziś można jeszcze spotkać trędowatych?

Odpowiedź jest dosyć prosta. Tam gdzie panuje bieda, gdzie brak dostępu do żywności, czystej wody, gdzie nie funkcjonują zorganizowane struktury opieki medycznej. Z publikowanych danych wynika, że najwięcej przypadków trądu notuje się w mocno zaludnionej Azji Południowo-Wschodniej (głównie w Indiach), w Afryce (Madagaskar, Wybrzeże Kości Słoniowej, Burkina Faso, Mauretania, Benin), w Ameryce Południowej (Brazylia) i na rozsianych na dużym obszarze wyspach Pacyfiku. Mimo wysiłku wielu instytucji niosących pomoc ludziom chorym na trąd, wśród których obok ruchu Follereau należy wymienić Zakon Kawalerów Maltańskich czy Caritas, liczba nowych zachorowań praktycznie nie spada.

Najnowsze opublikowane dane dotyczą sytuacji z roku 2020. Wynika z nich, że zarejestrowano wówczas blisko 130 tys. nowych przypadków tej wciąż groźnej choroby. Mniej więcej tyle samo osób zostało wyleczonych. Niestety chorzy najczęściej trafiają na leczenie zbyt późno, kiedy choroba dokonała nieodwracalnych spustoszeń w ich organizmach. Dlatego poza diagnostyką i leczeniem ważną częścią naszej działalności jest opieka nad tymi, którzy co prawda zostali wyleczeni, ale zostali okaleczeni na tyle, że nie są zdolni do samodzielnej egzystencji.

Trąd to jednak nie tylko choroba… Raoul Follereau mówił, że walka z trądem będzie skuteczna, jeśli będzie zarazem walką z „wszelkim trądem”…

Tak, to jest warunek konieczny. Raoul Follereau zauważył, że walka z trądem powinna być walką z trądem w każdej jego postaci. Trąd wywołany bakterią Hansena dotyka najbiedniejsze rejony świata wskutek rozlicznych “trądów”, które rozwijają się i podstępnie niszczą ludzi w krajach bogatych. To “trądy” bezbożności, relatywizmu moralnego, egoizmu i zwykłej ludzkiej nikczemności. Warto o tym pamiętać przy okazji Światowego Dnia Trędowatych.

Wszelkie postacie trądu duchowego, które dotykają mieszkańców zamożnych krajów, mają podobny charakter co choroba wywołana laseczką Hansena. Są trudne do zdiagnozowania, rozwijają się dyskretnie, podstępnie i niepostrzeżenie niszcząc nas od wewnątrz. Kiedy już ujawniają się pierwsze symptomy, jest zazwyczaj za późno… Egoizm, relatywizm moralny, bezbożność, nikczemność ludzka, paniczny lęk przed utratą pozycji społecznej i prestiżu – to prawdziwe choroby cywilizacyjne naszego świata. Coraz bardziej odrywamy się od swych naturalnych korzeni chrześcijańskiej wiary i ludzkiej mądrości. Światowy Dzień Trędowatych to także dla każdego z nas okazja do postawienia sobie pytań o własną kondycję moralną.

Czego można nauczyć się od trędowatych?

Bywał pan wielokrotnie wśród trędowatych. Czego nauczyły pana te spotkania?

Widziałem wielu ludzi zniszczonych trądem, okaleczonych, niewidomych, pozbawionych rąk czy nóg. Ale wśród nich nie znalazłem ludzi smutnych, raczej cieszących się każdą chwilą życia, każdą odrobiną szczęścia czerpanego z najprostszych gestów i słów. To ludzie, którzy mimo swego kalectwa i cierpienia, czują smak życia, smak, który my chyba zatraciliśmy. Choć jesteśmy zdrowi, najedzeni, ciągle narzekamy, ciągle czegoś nam brakuje. Wypełnieni jesteśmy panicznym lękiem o każdy następny dzień. Rzeczywiście wiele nauczyłem się od spotkanych w życiu trędowatych. Zwłaszcza od dzieci dotkniętych bardzo zjadliwą postacią owrzodzenia Buruli (wywołana przez Mycobacterium ulcerans – red.).

Ale jeszcze więcej nauczyłem się od tych, którzy potrafili powiedzieć Panu Bogu „tak”, gdy postawił na ich drodze tych, którymi nikt inny nie chciał się zajmować. Spotykałem ciężko pracujących misjonarzy i misjonarki, emerytowanych lekarzy, którzy postanowili ostatnie lata swej aktywności poświęcić ludziom chorym na trąd. Zawsze byli to ludzie szczęśliwi, uśmiechnięci, wolni od lęku o każdy następny dzień. Misjonarze bowiem są ludźmi całkowitego oddania i zaufania Bogu. Dla mnie, akademickiego filozofa, spotkanie z trędowatymi i ich opiekunami w zakonnych habitach było uzupełnieniem moich studiów, przemyśleń i wykładów na temat moralnej kondycji człowieka, który jest mocny na tyle, na ile potrafi zaufać Bogu.

W listopadzie 2021 r. wybrano pana na prezydenta Międzynarodowej Unii Stowarzyszeń Follereau.

Było to ważne wydarzenie nie tylko dla mnie, ale też dla Międzynarodowej Unii. Skupia ona wszystkie działające w różnych częściach świata fundacje i stowarzyszenia noszące imię Raoula Follereau. Od blisko pięćdziesięciu lat Union Internationale des Associations Raoul Follereau kierowali kolejni szefowie fundacji francuskiej.

Teraz prezydencja wyszła poza Francję. To oczywiście dla mnie wielkie zobowiązanie. Tym bardziej, że jeszcze dwadzieścia pięć lat temu nie słyszałem ani o Raoulu Follereau, ani o stworzonym przez niego ruchu o światowym zasięgu. Któż by przypuszczał, że kiedyś stanę na jego czele? Wraz z pozostałymi członkami zarządu: wiceprezydentem Jeanem Cotym Ibrahimem Diakité z Wybrzeża Kości Słoniowej i sekretarzem generalnym Olegiem Ousem z Francji stanowimy dobry, znakomicie rozumiejący się zespół. Mam nadzieję, że siły mi dopiszą, a Duch Święty wskaże nowe kierunki i cele rozwoju naszej międzynarodowej wspólnoty. Cały czas pozostaje ona skupiona wokół orędzia ewangelicznego miłosierdzia głoszonego przez Raoula Follereau.

Tags:
choroba
Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail