Aleteia logoAleteia logoAleteia
środa 24/04/2024 |
Aleteia logo
Kultura
separateurCreated with Sketch.

Dlaczego ksiądz uznał go za „przypadek beznadziejny”? Wspominamy Krzysztofa Kowalewskiego

KRZYSZTOF KOWALEWSKI

EAST NEWS

Katarzyna Szkarpetowska - 06.02.22

Nauczycielka stawiała go do kąta. Wysłała nawet do księdza, by coś poradził. Ten zalecił modlitwę, ale po jakimś czasie stwierdził: „Przypadek beznadziejny”.

O tym, jak życie uratowała mu kromka chleba, dlaczego ksiądz, który zalecił mu modlitwę jako metodę wychowawczą uznał, że to „przypadek beznadziejny” i dlaczego w ogóle został aktorem. Wspominamy Krzysztofa Kowalewskiego.

Życie uratowała kromka chleba

Krzysztof Kowalewski urodził się dwa i pół roku przed wybuchem II wojny światowej. Czas okupacji zostawił w jego duszy bolesny, niezatarty ślad. Dojmujący głód i widok zmasakrowanych ciał, porozrzucanych po ulicy strzępków ludzkiego mięsa to jedne z najwcześniejszych wspomnień aktora.

W budynek uderzyła niemiecka bomba (…). Wchodzę z matką do tej bramy i widzę, że leżą tam kawałki mięsa. Wołam: Mamo! Mięso! I chcę lecieć, żeby to zbierać, mięsa to już na talerzu kilka tygodni nie widziałem. I rwę się do tego mięsa, a matka nic nie mówi, tylko mnie odciąga –

opowiadał w rozmowie z Juliuszem Ćwieluchem.

Innym razem, było to już pod koniec Powstania Warszawskiego, nic nie jadł przez trzy dni. Jak sam mówił, życie uratowała mu wtedy kromka chleba, którą znalazł przypadkiem na dnie szuflady. Ssał ją, gdyż była tak sucha, że trudno było ją ugryźć.

Modlitwa metodą wychowawczą

Po wojnie rozpoczął naukę. Lekcje pobierał prywatnie, u nauczycielki, którą, delikatnie mówiąc, sympatią nie darzył. Przypuszczał, że brak sympatii był odwzajemniony. Kobieta wielokrotnie stawiała go do kąta, polecając, aby przemyślał swoje zachowanie. Zdarzyło się nawet, że wysłała go do księdza, by ten coś poradził.

Duchowny stwierdził, że najlepszą metodą wychowawczą będzie modlitwa.

Miałem nakazaną nieprzerwaną modlitwę za swoje grzechy, aż on nie wróci. Ale nie zgraliśmy się i zastał mnie siedzącego tyłem na schodkach ołtarza. Popatrzył. Pokiwał głową i powiedział: „Przypadek beznadziejny”

– wspominał na łamach autobiograficznej książki „Taka zabawna historia”.

Krzysztof Kowalewski. Nie przejął się. Robił swoje

Jak każdy człowiek mierzył się z pytaniami fundamentalnymi, dotyczącymi ludzkich wyborów, dobra i zła. Gdy spotykał się ze stwierdzeniem, że okrucieństwom wojny winny jest szatan, mówił, że to zbyt proste wytłumaczenie, zwalniające człowieka z odpowiedzialności za popełnione zło. – Zabijałem, bo szatan mi kazał? Zabijałem, bo Hitler mi kazał? Jeśli tak, to kwestionujemy ludzką wolną wolę – tłumaczył w swojej autobiografii.

„Ani znowu taki charakterystyczny, ani amant. Takie nie wiadomo co”, usłyszał o sobie na schodach Teatru Polskiego z ust Kazimierza Wilamowskiego. Nie przejął się. Robił swoje.

Jako aktor zadebiutował w filmieKrzyżacy w reż. Aleksandra Forda, miał wówczas 23 lata. Zagrał w kilkudziesięciu znanych produkcjach, m.in. w Sercu na dłoni, Rozmowach kontrolowanych, Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz, Nie ma róży bez ognia, Daleko od noszy. Ogromną popularność przyniósł mu udział w słuchowisku radiowym pomysłu Jacka Kaczmarskiego pt. Kocham pana, panie Sułku, w którym zagrał tytułowego pana Sułka. Ta rola miała przypaść w udziale Kazimierzowi Kaczorowi, ale nie przypadła, a przepadła, gdyż ten nie zdążył na nagranie i Janczarski obsadził w niej Kowalewskiego.

Aktorem został z powodu nieśmiałości

Aktorem został z powodu… wielkiej nieśmiałości. Na przekór własnym lękom. Ale też ze względu na aktorskie geny. Matka Kowalewskiego, Elżbieta, była wybitną przedwojenną aktorką.

Kiedyś otrzymał propozycję, by zagrać esesmana w serialu Stawka większa niż życie w reżyserii Andrzeja Konica i Janusza Morgensterna. Serial liczył 18 odcinków, ale Kowalewskiemu podziękowano za współpracę po pierwszym. „Reżyser uznał, że jak na esesmana to jestem za sympatyczny”, powiedział Ćwieluchowi.

Był utalentowany, ale – jak sam podkreślał – w jednej roli by się nie odnalazł: gwiazdora. Na adres Teatru Współczesnego, w którym pracował, przychodziły do niego listy z prośbą o  autograf. „Niektórzy nie dają, bo mówią, że większość z tych ludzi sprzedaje to późnej… Ale ja odpisuję” – tłumaczył. Wierzył w to, że warto być dobrym człowiekiem. „Ma piękną duszę”, mówili o nim znajomi i przyjaciele.

Kowalewski. Dobry człowiek

Zmarł 6 lutego 2021 roku. Miał 83 lata.

Jeszcze niedawno, dzień przed Wigilią, rozmawiałam z Krzysiem przez telefon, zadzwonił do mnie. Dowcipkowaliśmy przy życzeniach świątecznych. (…)  Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych. Są. Dla mnie Krzyś jest niezastąpiony

– wspominała artystę na antenie Polskiego Radia po jego śmierci aktorka Marta Lipińska.

„Dobry człowiek, wspaniały aktor, mąż, ojciec i przyjaciel. Tak go zapamiętajmy i tak go przenieśmy i ocalmy od zapomnienia” – powiedział podczas uroczystości pogrzebowych ks. Krzysztof Niedałtowski, który znał aktora prywatnie.

Dziś, w 1. rocznicę jego śmierci, pamiętajmy o nim w naszych modlitwach.

*Źródła: książka „Taka zabawna historia. Krzysztof Kowalewski w rozmowie z Juliuszem Ćwieluchem”, wyd. Wielka Litera, PolskieRadio.pl

Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail