Aleteia logoAleteia logoAleteia
piątek 26/04/2024 |
Aleteia logo
Pod lupą
separateurCreated with Sketch.

Czy Jezus był socjalistą? Jak słynne słowa Gorbaczowa mają się do treści Nowego Testamentu?

30.04-Projekt-bez-tytulu.png

أخٌ‌في‌الله / unsplash.com Heinrich Hofmann

Lawrence W. Reed - 30.04.22

16 czerwca 1992 roku londyński „Daily Telegraph” opublikował zaskakująco śmiałe stwierdzenie byłego przywódcy ZSRS Michaiła Gorbaczowa: „Jezus był pierwszym socjalistą; pierwszym, który pragnął lepszego życia dla całej ludzkości”. Jak ma się ono do treści Ewangelii?

Nie powinniśmy oceniać wypowiedzi Gorbaczowa zbyt ostro. Wszak jako człowiek, który wspiął się na szczyt władzy zaciekle ateistycznego imperium, nagminnie łamiącego prawa człowieka, miał zapewne ograniczoną wiedzę na temat Biblii. Na pewno jednak wiedział, że skoro socjalizm jest niczym więcej jak poszukiwaniem „lepszego życia dla całej ludzkości”, to Jezus nie mógł być orędownikiem owej idei – bo gdyby był, to byłby jednym z wielu milionów. (…)

Co to takiego ten socjalizm?

Zacznijmy od zdefiniowania pojęcia socjalizmu, które komentarz Gorbaczowa jedynie zaciemnia. (…) We współczesnym kontekście politycznym, ekonomicznym i społecznym jest on całkowitym zaprzeczeniem dobrowolności, którą cechuje się, przykładowo, przynależność do organizacji harcerskiej. Naczelną właściwością socjalizmu jest koncentracja władzy będąca narzędziem siłowej realizacji jednego lub kilku (a zazwyczaj wszystkich) celów: centralnego planowania gospodarki, uspołecznienia własności prywatnej oraz redystrybucji zasobów.

(…)

Zarówno rząd ograniczony, jak i totalny jest w nim jedynym podmiotem posiadającym prawny monopol na użycie siły. Im więcej jej stosuje wobec swoich obywateli, tym bardziej podporządkowuje dokonywane przez nich wybory kaprysom rządzących; innymi słowy – tym bardziej staje się socjalistyczny. Niektórzy zapewne nie zgodzą się z takim opisem, usilnie twierdząc, że „uspołecznienie” własności to jedynie „dzielenie się i pomoc innym”. Takie rozumowanie jest jednak dziecinne. O istocie danego ustroju nie stanowią deklaracje, jak w teorii ustrój ten powinien funkcjonować, lecz to, jak funkcjonuje on w rzeczywistości. Jeżeli funkcjonuje w oparciu o użycie siły, to jest to socjalizm; jeśli zaś opiera się na perswazji, dobrowolności i poszanowaniu praw własności – to jest to coś zupełnie innego. Czy zatem Jezus rzeczywiście był socjalistą? A dokładniej, czy był on zwolennikiem państwowej redystrybucji dochodu, mającej na celu karanie bogatych i wspieranie biednych?

Cesarzowi co cesarskie

Z opiniami, jakoby „Jezus był socjalistą” lub „zwolennikiem redystrybucjonizmu” zetknąłem się po raz pierwszy około 40 lat temu. Zaintrygowały mnie. Rozumiałem bowiem od zawsze, że zgodnie z przesłaniem Jezusa najważniejszą decyzją, jaką człowiek może podjąć w swoim życiu, jest zaakceptowanie bądź odrzucenie Go jako swojego Zbawiciela. Z całą pewnością jest to decyzja bardzo osobista, jednostkowa i dobrowolna. Wszak nieustannie podkreślał On, że wewnętrzna odnowa duchowa ma o wiele większe znaczenie dla szczęścia człowieka niż dobra materialne. Zastanawiałem się zatem: „Czy to możliwe, że ten sam Jezus mógłby popierać siłowe odebranie dóbr jednym i rozdawanie ich innym?”. Nie potrafiłem wyobrazić sobie Jezusa aprobującego karę grzywny lub więzienia dla osób, które nie chciałyby oddać swoich pieniędzy na programy bonów żywnościowych.

„Chwileczkę!” – stwierdzą niektórzy – „Czyż Jezus, zapytany przez faryzeuszy pragnących skłonić Go do potępienia narzuconego przez Rzymian podatku, nie odpowiedział, byśmy cesarzowi oddawali to, co cesarskie, a Bogu to, co Boskie?”. Tak było, w rzeczy samej. Zdarzenie to opisano najpierw w Ewangelii według św. Mateusza (22,15-22), a następnie w Ewangelii według św. Marka (12,13-17). Zauważmy jednak, że wszystko zależy od tego, co rzeczywiście należy do Cezara, a co nie – mamy tu zatem do czynienia z dość mocną obroną praw własności. Jezus nie wypowiedział przecież słów w stylu: „Do Cezara należy wszystko to, o czym stwierdzi, że jest jego, bez względu na to, jak bardzo tego pragnie i w jaki sposób to posiądzie lub spożytkuje”.

Znieść czy wypełnić prawo?

Fakt jest taki, że niezależnie od tego, jak dokładnie będziemy analizować Pismo Święte, nie znajdziemy w nim ani jednego słowa, które potwierdzałoby, iż Jezus był zwolennikiem przymusowej państwowej redystrybucji dóbr. Podkreślmy to – ani jednego. „Ale czy Jezus nie przyszedł po to, aby wspierać prawo?” – zapytają inni. Zgadza się. W Ewangelii według św. Mateusza (5,17-20) stwierdza On: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić”. W Ewangelii według św. Łukasza (24,44) wyjaśnia tę kwestię dalej: „Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach”. Jezus nie stwierdza zatem: „Niezależnie od tego, jakie prawa ustanawia rząd – całkowicie je popieram”. Tak więc miał na myśli prawo Mojżeszowe (przede wszystkim Dziesięć Przykazań Bożych), a nie prawo stanowione przez rządzących.

Przyjrzyjmy się siódmemu przykazaniu z Dekalogu: „Nie kradnij”. Zauważmy, że kropka znajduje się już po słowie „kradnij”. W związku z tym przykazanie to nie oznacza: „Nie kradnij, chyba że twój bliźni ma więcej niż ty” lub „Nie kradnij, chyba że masz absolutną pewność, że spożytkujesz pieniądze lepiej niż ten, który je zarobił”. A już na pewno przykazanie to nie mówi: „Nie kradnij, ale jeśli zatrudnisz kogoś, by kradł za ciebie, na przykład polityka, to wszystko będzie w porządku”. Gdyby jednak ludzie nadal odczuwali pokusę, przykazanie dziesiąte ma na celu jej zdławienie, bowiem potępia fundamentalną przyczynę kradzieży (i redystrybucji), jaką jest pożądanie rzeczy należących do bliźnich. Innymi słowy – jeśli coś nie należy do ciebie, nie dotykaj tego.

Jaka jest Twoja intencja?

W Ewangelii według św. Łukasza (12,13-15) Jezus spotyka się z prośbą o dokonanie redystrybucji dóbr. Podchodzi do niego rozżalony człowiek i domaga się: „Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby podzielił się ze mną spadkiem”. Na co Jezus odpowiedział: „Człowieku, któż Mię ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami? […] Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa [we wszystko], życie jego nie jest zależne od jego mienia”. Niesamowite! Mógł przecież jednym skinieniem ręki podzielić majątek po równo między obu, a zamiast tego potępił zawiść. Ktoś mógłby zapytać w tym momencie: „A co z przypowieścią o dobrym Samarytaninie? Czyż nie mówi ona o zasadności rządowych programów pomocowych i redystrybucyjnych?”. Odpowiedź brzmi: zdecydowanie nie! Przyjrzyjmy się szczegółowo owej przypowieści (por. Łk 10,29-37).

Pewien podróżny podszedł do człowieka leżącego na poboczu – pobitego, okradzionego i na wpół żywego. Co uczynił ów podróżny? Otóż korzystając z tego, co miał, sam pomógł poszkodowanemu – sam ze swoich środków, spontanicznie i bez zastanowienia. Nie ominął leżącego, mówiąc: „Napisz list do cesarza” lub „Udaj się do pracownika socjalnego”. Gdyby tak zrobił, dziś znalibyśmy go jako „bezużytecznego Samarytanina”, o ile w ogóle ktokolwiek by o nim pamiętał. Przypowieść ta uczy, że pomoc potrzebującym jest słuszna, gdy wynika z dobrej woli, miłości i współczucia. Nigdzie nie sugeruje natomiast, jakoby Samarytanin był owemu człowiekowi coś „winien” lub że pomocy powinien udzielić mu jakiś polityk za cudze pieniądze. Należy też mieć świadomość, że Jezus nigdy nie głosił idei równości majątkowej ani tym bardziej użycia siły państwa do jej realizacji, nawet w skrajnych sytuacjach.

(…)

Czy powinniśmy wyrzec się całego majątku?

A co z fragmentem z Dziejów Apostolskich, w którym pierwsi chrześcijanie otrzymują pouczenie, by sprzedać swe ziemskie dobra i podzielić się dochodami? Brzmi to jak postępowa utopia. Jednak przy bliższym spojrzeniu okazuje się, że owi pierwsi chrześcijanie nie sprzedawali wszystkiego, co mieli, i w rzeczywistości wcale tego od nich nie wymagano. Świadczy o tym choćby fakt, że nadal spotykali się w swoich domach. Art Lindsley z Institute for Faith, Word, and Economics pisze o tym w rozdziale książki For the Least of These: A Biblical Answer to Poverty wydanej w 2014 roku:

Ponownie widzimy, że w owym fragmencie z Dziejów Apostolskich nie ma w ogóle mowy o państwie. Owi pierwsi wierni przekazywali swój majątek dobrowolnie, bez przymusu. W innym miejscu Pismo poucza nawet, że tak właśnie chrześcijanie powinni dzielić się z innymi – dobrowolnie, „albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg” (2 Kor 9,7). Wiele wskazuje na to, że prawa własności zostały utrzymane.

Socjaliści i ich postępowi krewniacy uwielbiają powoływać się też na historię o Jezusie wypędzającym handlarzy ze Świątyni Jerozolimskiej (Mt 21,12-13). Jeżeli pominiemy kontekst tego zdarzenia, wygląda to tak, jakby Jezus potępiał handel. Zauważmy jednak, gdzie do tego doszło: było to najświętsze z miejsc, miejsce kultu – dom Boży. Ci, którzy korzystali z niego niezgodnie z jego przeznaczeniem, bezcześcili je. Jezus zatem nie potępił handlu jako takiego; gdyby tak zrobił, zaprzeczyłby słowom, które wypowiedział w innych miejscach Pisma Świętego. Chodziło Mu po prostu o nieuprawianie handlu w domu modlitwy, gdzie było to niestosowne. Nigdy przecież nie przegonił handlarza z rynku czy banku. Tak jak niedopuszczalne jest, by ktoś zjawił się na pogrzebie z akordeonem i śpiewał „Sto lat”, tak samo niedopuszczalne jest korzystanie z domu Bożego w sposób bluźnierczy.

Jakie podejście do majątku pochwalał Jezus?

(…) Jezus w swoich słowach wielokrotnie pochwalał tak ważne kapitalistyczne cnoty, jak poszanowanie umów, poszanowanie własności prywatnej oraz działanie nastawione na zysk. Przypomnijmy sobie chociażby „Przypowieść o talentach” (Mt 25,14-30). Spośród kilku wymienionych w niej osób ta, która zakopuje swoje pieniądze, staje się obiektem krytyki, natomiast ta, która inwestuje je i wypracowuje największy zysk, otrzymuje pochwałę i nagrodę.

Podobne lekcje dotyczące podaży i popytu, a także nienaruszalności umów zawarte są w „Przypowieści o pracownikach winnicy” (Mt 20,1-16). Pewien gospodarz najął rankiem robotników, aby za określoną zapłatę zbierali przez cały dzień winogrona. Pod wieczór zorientował się, że mimo wszystko będzie potrzebował dodatkowych rąk do pracy. Zaoferował więc kolejnym robotnikom taką samą zapłatę, jak owym pierwszym, w tym wypadku jednak za godzinę. Kiedy jeden z tych, którzy pracowali od rana, uznał to za niesprawiedliwość, gospodarz odrzekł mu: „Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź! Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?”.

Sam Jezus wypowiada się również o znanej powszechnie „złotej zasadzie postępowania” w Ewangelii według św. Mateusza (7,12): „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy”. Dalej poucza również (Mt 19,19): „Miłuj swego bliźniego, jak siebie samego!”. Nigdzie natomiast nie sugeruje, abyśmy nienawidzili bliźniego z powodu jego majątku lub dążyli do odebrania mu go. Jeżeli nie chcemy (jak większość ludzi), by konfiskowano nam naszą własność, naturalnie nie powinniśmy domagać się konfiskaty własności należącej do innych.

Chrześcijaństwo przestrzega przed chciwością

Nauka chrześcijańska przestrzega przed chciwością. (…) Jezus nigdy nawet nie zasugerował, że gromadzenie bogactwa drogą pokojowego handlu jest w jakiś sposób złe; pouczał jedynie ludzi, by nie pozwolili, aby bogactwo zawładnęło nimi lub zepsuło ich charakter. Właśnie dlatego Jego najwybitniejszy apostoł, Paweł, nie stwierdził, że to pieniądz sam w sobie jest złem (1 Tm 6,10). Oto jego słowa: „Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy. Za nimi to uganiając się, niektórzy zabłąkali się z dala od wiary i siebie samych przeszyli wielu boleściami”.

W Ewangelii według św. Mateusza Jezus mówi (19,23): „Zaprawdę, powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego”. Zwolennik redystrybucjonizmu mógłby stwierdzić: „Eureka! Jest! Jezus nie lubi bogatych” i na tej podstawie uzasadniać wszelkie możliwe programy odbierania jednym, by dawać drugim. Jednak owo pouczenie Jezusa w żaden sposób nie przeczy całokształtowi Jego nauk. Nie jest ono bowiem wezwaniem do zawiści wobec bogatych, rabowania ich, czy rozdawania „darmowych” telefonów biednym. Jest to wezwanie do opamiętania się. Jezus zauważa, że niektórzy ludzie pozwalają, by to bogactwo, a nie oni, stało się czynnikiem kontrolującym ich życie. Ostrzega nas przed wielorakimi pokusami, nie tylko tymi, które wiążą się z bogactwem. Czyż nie jest faktem, że zarówno wśród bogatych, jak i biednych znaleźć można ludzi dobrych i złych? Czyż mało jest przypadków celebrytów zepsutych przez sławę i fortunę oraz osób zamożnych wiodących przykładne życie? Czyż nie słyszeliśmy historii o osobach biednych, spośród których jedne uległy demoralizacji, a inne uznały swoje położenie za motywację do poprawy swojego losu i wsparcia swojej społeczności?

Czy powinny istnieć rządy?

Kiedy niniejszy esej opublikowano po raz pierwszy w 2015 roku, kilkoro moich przyjaciół wskazało fragment Listu do Rzymian (13,1-7) jako dowód błędności mojej tezy. (W podobnym tonie utrzymane są również następujące fragmenty: 1 P 2,13-20 oraz Tt 3,1-3). W Liście do Rzymian apostoł Paweł zaleca podporządkowanie się władzy świeckiej i ostrzega przed wywoływaniem buntów. Stwierdza też, że jeśli jesteśmy państwu winni podatki, powinniśmy je zapłacić. (…)

Podobnie jak w przypadku innych fragmentów Biblii, także i tutaj należy tu wziąć pod uwagę uwarunkowania historyczne. Otóż św. Paweł kierował swoje słowa do pierwszych chrześcijan, którzy żyli w czasach silnych antyrzymskich nastrojów. Zależało mu zatem na tym, aby rozwoju nowej religii nie zakłóciły przemoc i prowokacje wymierzone w Rzymian, a także brutalne represje ze strony władz. W ten sposób starał się on wskazać ludziom rzeczy, które uważał za ważniejsze od doczesnych trudności. (…)

Wspomniane wersety Listu do Rzymian potwierdzają zasadność istnienia rządu jako takiego, ale w żaden sposób nie zalecają, by miał on formę, jakiej domagają się współcześni „postępowcy” i socjaliści. Biblia pełna jest przykładów osób, które z odwagą i słusznością przeciwstawiały się nadużyciom ze strony władz. Czy naprawdę ktoś jest w stanie uwierzyć, że gdyby Jezus głosił swą naukę tuż przed wyjściem Żydów z Egiptu, to powiedziałby im: „Faraon nakazuje wam zostać, więc zostawcie te torby i wracajcie do pracy!”? (…)

Czym jest hojność ducha?

Zgodnie z nauką Jezusa i wieloma fragmentami Nowego Testamentu chrześcijanie – a właściwie wszyscy ludzie – powinni cechować się „hojnością ducha”, dbać o rodzinę, pomagać biednym, wdowom i sierotom, a także okazywać życzliwość i odznaczać się prawością charakteru. (…)

Jezusa nie interesowały publiczne deklaracje miłosierdzia, tak żarliwie wygłaszane przez cechujących się legalizmem i hipokryzją faryzeuszy. Całkowicie odrzucał ich wyrachowane i tanie przechwałki. Wiedział bowiem, jak pełne były obłudy i nieszczerości oraz jak rzadko odzwierciedlały ich rzeczywiste postępowanie. Nonsensem byłoby więc, gdyby Jezus – wstawiając się za biednymi – głosił jednocześnie słuszność polityki godzącej w proces tworzenia bogactwa, bez którego jakakolwiek pomoc jest po prostu niemożliwa. (…)

***

Tekst stanowi fragment eseju opublikowanego w zbiorzeChrześcijańska Myśl Ekonomiczna, t. I, red. J. M. Małek, wyd. PAFERE 2021. Publikujemy go za zgodą wydawnictwa. Skróty i śródtytuły pochodzą od redakcji Aletei Polska.

Tags:
Jezus Chrystuskomunizmpraca
Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail