Aleteia logoAleteia logoAleteia
piątek 19/04/2024 |
Aleteia logo
Kultura
separateurCreated with Sketch.

„Panie Boże, żeby nie cierpiała”. Kory szkoła odchodzenia

Mural upamiętniający Korę Jackowską na warszawskich Bielanach

LUKASZ SZCZEPANSKI/REPORTER | EastNews

Marta Brzezińska-Waleszczyk - 28.07.22

Kora dała szkołę odchodzenia. Była godną przeciwniczką pani śmierci – mówił po odejściu Kory Kamil Sipowicz. Mijają cztery lata od śmierci artystki. Jaką lekcję zostawiła nam przez walkę z chorobą i umieranie? Jakie były jej ostatnie słowa?

Kora. Piosenkarka, poetka, malarka, artystka, legenda polskiej sceny muzycznej. Ikona. Mijają cztery lata od jej śmierci, 28 lipca 2018 roku. Cztery lata, a ona nadal „żyje”. Jej piosenki, przejmujące i ponadczasowe, są w nas. Nie tylko w wiernych fanach. Każdy potrafi przywołać w pamięci jakiś kawałek Maanamu.

Kiedy mój 6-letni synek zamierza przekazać mi coś ważnego, śpiewa: „Chcę ci powiedzieć coś, chcę ci powiedzieć coś…”. A co sama Kora mówiła nam przez swą wszechstronną twórczość? Przez swoje „bycie”, a nade wszystko przez umieranie?

Kora Jackowska: Całe życie walczę

W 2013 roku zdiagnozowano u niej rozsianego raka jajnika z przerzutami do otrzewnej. Silne bóle brzucha odczuwała od wielu lat. Była wielokrotnie diagnozowana. Ale nikt nie spojrzał na jej dolegliwości szerzej i nie połączył objawów. Artystka podjęła walkę chorobą. Przeszła kilka operacji i cykli chemioterapii. Pięć lat żyła z czwartym stopniem nowotworu. Kamil Sipowicz mówił, że z menadżera Kory i Maanamu stał się menadżerem choroby.

Kora się nie poddawała. Nie to, że zaprzeczała śmierci czy nie umiała się z nią pogodzić. Nie wypierała choroby ze świadomości. Po lekturze wspomnień jej licznych przyjaciół i najbliższych można wnioskować, że stopniowo się z nią oswajała, a jednocześnie chciała na maksa wykorzystać każdą chwilę, jaka jej została.

„Nie każdy, wiedząc, że ma ostatnie stadium raka, zabiera się do remontu domu, bo uważa, że nikt tego nie zrobi tak jak ona. Ja taka jestem. Walczę. Całe życie walczę” – mówiła w wywiadzie dla „Newsweeka” w 2017 r.

„Kora była bardzo poszukująca”

Walczyła zawsze. I zawsze miała „pod górkę”. Powiedzieć, że jej dzieciństwo nie należało do najszczęśliwszych, to nic nie powiedzieć. Choroba matki, ojciec, który nie potrafił zająć się dziećmi i domem. Kilka lat w sierocińcu, gdzie padła ofiarą molestowania seksualnego przez księdza.

Stąd jej negatywny stosunek do Kościoła. Deklarowała się jako ateistka. Ale to nie oznacza, że nie była wierząca. Tyle, że na „swój” sposób. „Na pewno nie w jednoosobowego Boga. Rozmawiałyśmy dużo o sprawach duchowych, bo Kora była osobą bardzo poszukującą” – deklaruje Barbara Labuda.

Kora Jackowska i Madonny

Być może jednym z przejawów poszukiwań była powracająca często w jej twórczości, nie tylko muzycznej, postać Madonny. Odwoływała się do niej w scenicznych wizerunkach i kreacjach. Namalowała dziesiątki wizerunków Matki Boskiej.

Postać Madonny symbolizowała matkę, której jej brakowało. Matkę otaczającą ciepłem, troską, serdecznością. Taka też była Kora. Jak wspominają jej bliscy, pragnąca ciepła i serdeczności. „Chyba potrzebowała jakiegoś metafizycznego połączenia z czymś większym, wyższym, lepszym, szlachetniejszym, wzniosłym” – mówiła Barbara Labuda.

„Żyła kolejnym dniem”

Miała świadomość przemijania. Z drugiej wciąż walczyła. Henryka Bochniarz wspomina, że chwytała się wszystkich możliwych sposobów. Jeśli usłyszała o nowym leku, diecie, metodach leczenia, to czepiała się tego. Chciała spróbować. „Cały czas żyła kolejnym dniem”.

Wciąż miała dziesiątki planów do zrealizowania. Chciała podróżować, odwiedzać bliskich. Nagrać kolejną płytę. Ruszyć w trasę koncertową. Zrobić coś dobrego dla innych.  Wspierać początkujących artystów. Walczyła o refundację leku zawierającego olaparyb (w 2016 roku minister zdrowia podpisał decyzję o objęciu go refundacją).

Robert Wróbel, animator kultury, wieloletni przyjaciel Jackowskiej, który był przy niej w ostatnich chwilach, wspomina:

Kora miała świadomość i chciała przeżyć każdy dzień najpiękniej, jak tylko mogła. Dlatego budziła się przed świtem, żeby zobaczyć wschodzące słońce, poranną rosę, wstający do życia świat.

Krąg życia i śmierci

Słońca bez końca – biografia Kory, jaka właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa Rebis, to przejmująca pozycja. Publikacja Beaty Białej nie jest sztampową, chronologicznie poukładaną biografią. Autorka składa portret Kory z setek puzzli. Ale nade wszystko przejmujące są wspomnienia jej przyjaciół i bliskich. Zwłaszcza te z ostatnich chwil życia artystki.

Anna Kubczak, wieloletnia przyjaciółka Jackowskiej, poruszająco wspomina jedną z ostatnich wizyt na Roztoczu. Chciała przyrządzić Korze posiłek, ta bardzo lubiła jej kuchnię. „Mówię: zaraz wezmę się za pierogi, przywiozłam wszystkie produkty”. Kiedy Kora odmówiła, pomyślała, że jest już bardzo źle. „I nie zrobiłam nic dla niej. A teraz mam do siebie o to żal”.

Magdalena Klorek, opiekunka medyczna, która towarzyszyła Korze w ostatnich dniach, opowiada jak czuwała przy jej łóżku razem z rodziną i przyjaciółmi. Przeczuwali, że zbliża się koniec. Artystka była coraz słabsza, nie mówiła.

Wszyscy zamilkli, a ja zwróciłam się do niej: „Kora, jesteśmy twoimi przyjaciółmi, jesteśmy całym sercem z tobą. Jesteś tu z nami? A jeśli już cię tu nie ma, idź tam, gdzie będzie ci dobrze (…)”. Wszyscy zamarli. Trzymaliśmy się za ręce, ja za jedną rękę trzymałam Korę, Kamil za drugą – taki krąg życia albo… śmierci.

„Boże, żeby nie cierpiała…”

Umieram” – to było jedno z ostatnich słów Kory. Przytuliła Kosmalską, która opowiada:

I ta cisza, jak ci ktoś mówi „umieram”, i co? I ty siedzisz przy tym człowieku, chwytasz go, dotykasz, przytulasz z całej siły, on cię przytula. To był taki uścisk, jakby nie miała ochoty cię puścić. Jakby chciała trzymać się kurczowo. „Umieram”, i chwila ciszy. I te oczy, patrzące na ciebie prosząco, jakbyś mogła zmienić bieg czasu, że to wszystko się odwróci…

Później dodała jeszcze „odchodzę”. Ostatnim słowem Kory było „wystarczy”. Kosmalska wspomina: Kiedy to powiedziała, modliłam się: „Panie Boże, żeby nie cierpiała. Śmierć przyszła po kilku dniach.

Boginie nie umierają

„Kora dała szkołę odchodzenia. Była godną przeciwniczką pani śmierci. Zmagały się te dwie kobiety…” – zapewnia Kamil Sipowicz. A Przemek Skiba, wieloletni przyjaciel, dodaje:

Kora dała nam piękną lekcję miłości, czułości, empatii i chyba każdy z nas będzie z tej lekcji czerpał przez długie lata.

Mąż Magdaleny Środy, z którą artystka przyjaźniła się latami, na wieść o śmierci Kory miał powiedzieć:

To niemożliwe. Boginie nie umierają.

*Wszystkie cytaty pochodzą z książki: B. Biały, „Słońca bez końca. Biografia Kory”, wydawnictwo Rebis 2022

Tags:
artystachorobaśmierć
Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail