Dorota Szumotalska jest żoną Kamila oraz mamą Łucji i Józefa. Zawodowo zajmuje się coachingiem chrześcijańskim, dietetyką i tworzeniem ikon na kamieniu. Prowadzi też konto na Instagramie Przyklejeni.pl, gdzie pisze o duchowości w rodzinnej codzienności.
Karolina Guzik: Dlaczego postanowiłaś zostać coachem duchowości?
Dorota Szumotalska: Droga do znalezienia swojego miejsca jako coach zaczęła się u mnie dawno temu. W testach predyspozycji wybijały się u mnie funkcje społeczne, takie jak psycholog czy pedagog. Postanowiłam jednak ponownie zacząć szukać sposobu, by wrócić do towarzyszenia. I najbardziej adekwatny okazał się właśnie coaching.
Czym konkretnie – w obszarze coachingu – się zajmujesz?
Jeśli klient przychodzi z tematem zmiany pracy, jestem coachem zmiany zawodowej. Ale równie dobrze mogę być coachem porządków domowych czy duchowości – o ile kwestia, z którą klient przychodzi na sesję, dotyczy którejś z tych sfer.
Zawsze jednak zapraszam do tego, by podczas sesji poruszać też zagadnienia duchowe. Przecież w życiu religijnym także stajemy przed różnymi decyzjami i próbujemy oprzeć się na konkretnym planie działania. Angażując się w działania w sferze religijnej – jak w każdej innej dziedzinie – warto poznać swoje motywacje i oczekiwania.
Kim właściwie jest coach duchowy?
Świadomie nie nazywam siebie coachem duchowym. Każdy coach stara się znaleźć swoją specjalizację, która jest wypadkową doświadczeń, wiedzy, zainteresowań, wyznawanych wartości. To jest ważne, ponieważ coach pracuje całym sobą. Pytania, które zadaje, siłą rzeczy przechodzą też przez niego. Ja chętnie towarzyszę kobietom, mamom, narzeczonym, studentkom. Łatwo mi znaleźć z takimi osobami wspólny język.
Skąd u ciebie pomysł na taką właśnie specjalizację?
Od lat formuję się w Kościele katolickim. Mam doświadczenie różnych wspólnot i charyzmatów. W ten sposób odkryłam, że mogę towarzyszyć osobom, które w tematach wiary tego oczekują. Coaching to relacja, której zadaniem jest rozwój przez podejmowanie decyzji. Nie polega jednak na doradzaniu, tylko na towarzyszeniu.
Jak w praktyce wygląda twoje spotkanie z klientem?
Jeśli ktoś przyjdzie do mnie z tematem: “Chcę się więcej modlić, ale ciągle nie potrafię tego zrobić”, mogę spytać go na przykład o to: Co zmieni się w twoim życiu jeśli będziesz się modlić tyle, ile chcesz? Jak ta zmiana wpłynie na twoją relacje i na pracę? Po czym poznasz, że modlisz się tak, jak zamierzałeś? Na ile to wszystko zależy od ciebie?
Podczas procesu coachingowego, kiedy tematem jest duchowość, używam tych samych narzędzi, co w przypadku każdej innej sfery. Słucham, zadaję pytania, odzwierciedlam. Posługuję się też metaforą i proponuję ćwiczenia. Proszę na przykład, żeby klient wypisał to, co już wie, by zobaczył, jakiej wiedzy mu jeszcze brakuje na drodze do osiągnięcia zamierzonego celu.
Czym różni się duchowy coach od kierownika duchowego?
Moim zdaniem coaching to narzędzie bardzo przydatne w kierownictwie duchowym. Można już spotkać zresztą księży, którzy potrafią słuchać, nie narzucając własnych pomysłów. Ale też zadawać pytania, towarzyszyć i odzwierciedlać to, co widzą, np. emocje, które często wnoszą więcej od słów.
“Nie dajemy rad ani w formie zachęt, ani w formie wymyślania czegokolwiek i nie oceniamy. Jesteśmy z życzliwą ciekawością wobec tego, co ten człowiek w sobie ma. W oparciu o to, co w sobie ma, może zrobić bardzo dużo. Dużo więcej niż czasami myśli”. Tak o duchowym coachingu mówi o. Wojciech Jędrzejewski, dominikanin, psychoterapeuta i coach, w rozmowie z Tomaszem Samołykiem.
Kiedy czytamy Apoftegmaty ojców pustyni, widzimy, że często są to rozmowy, w których na problem młodego adepta życia monastycznego abba odpowiada pytaniem. Można powiedzieć, że to prototyp coachingu. Na pustyni żyły też ammy – one także mogłyby towarzyszyć nam dzisiaj, zadając tzw. mocne pytania, takie jak: po co ci to? Sama zresztą spotkałam kiedyś taką “ammę”, która swoimi pytaniami sprawiła, że podejmowane przeze mnie decyzje doprowadziły mnie do wielu dobrych zmian w życiu.
Czyli mówiąc wprost, uczysz ludzi modlitwy?
Nie, nikogo niczego nie uczę. Co prawda coaching może iść z parze z mentoringiem, z tym że ten pierwszy – jak już powiedziałam wcześniej – nie jest ani doradzaniem ani też narzucaniem komuś własnych pomysłów. O. Wojciech Jędrzejewski mówi, że coaching pracuje na zasobach: “Ktoś czuje, że ma dużo czegoś, czym chciałby się podzielić i chciałby to uporządkować w formie konkretnych decyzji, planów”.
Coaching chrześcijański jest skierowany do każdego, nie tylko do chrześcijan. Nazwa “chrześcijański” wskazuje na rozumienie potencjału człowieka, nad którym pracuje się podczas sesji coachingowych, a który wywodzi się bezpośrednio z Biblii. Uważamy, że człowiek jest pełen zasobów. Coach chrześcijański dopowie, że dzieje się tak dlatego, bo Bóg stworzył człowieka na swój obraz.
Kto korzysta z takiego wsparcia?
Ci, którzy chcą pracować nad zagadnieniami z dziedziny duchowości. W trakcie spotkania można np. usłyszeć swoje przekonania, która choć są często nieuświadomione, kierują naszym życiem. Przykład? „Bóg wylicza każde moje potknięcie”. Wychodząc od takiego przekonania zastanawiamy się, czy jest ono wspierające i przed czym klienta powstrzymuje. Skoro wiara jest decyzją, to jaką wartość będzie miało dla niego postawienie na Boga, który jest miłością?
Z jakimi komentarzami, opiniami spotyka się twoja praca? Przyznam szczerze, że dla mnie taki zawód to totalna nowość. Jak reagują inni?
Coaching duchowości to specjalizacja w coachingu, którą praktykują także ludzie spoza Kościoła katolickiego. Warto, aby w Kościele także można było korzystać z takiej relacji. To może być przestrzeń do ewangelizacji – jeśli moja praca doprowadza ludzi do pogłębienia ich relacji z Bogiem.
Niedawno zadano mi kilka pytań na Instagramie. Niektóre były podszyte strachem o to, czy coaching jest zagrożeniem duchowym. Jeśli mówimy o takim coachingu, którego uczą wspomniane przeze mnie organizacje, dbające o standardy pracy coacha, to jest to narzędzie, które powinno być neutralne moralnie. Słuchanie, pytanie i odzwierciedlanie – to cały sekret warsztatu, za pomocą którego pracuję. Podobnie zresztą robił sam Jezus – uważnie słuchał, zadawał pytania i odzwierciedlał różne postawy rozmówców w swoich przypowieściach.