Żyjemy coraz dłużej, medycyna się rozwija, coraz lepiej radzimy sobie z chorobami. Tym samym zyskujemy dodatkowy czas. A dłuższe życie jest przyjemne, jeśli mamy pasję, rodzinę, zajęcie, środki. Ważne, abyśmy umieli ten czas wykorzystać. Tragedią natomiast staje się moment, w którym człowiek nie wie, co z tym dodatkowym czasem zrobić. Może się zdarzyć, że nic go nie interesuje, zwłaszcza jeśli wcześniej nie pracował nad sobą, nie rozwijał się intelektualnie i duchowo ani nie pielęgnował swoich zainteresowań.
Dotyczy to szczególnie osób całe życie skupionych na bardzo pragmatycznym wymiarze swojej pracy zawodowej. I nagle, gdy te obowiązki znikają, dzieci są odchowane i zostajemy sam na sam z czasem we własnym, starzejącym się ciele, odkrywamy, że jesteśmy w gruncie rzeczy samotni i przepełnieni poczuciem braku sensu kolejnych, następujących dni.
Lepiej umrzeć niż być obciążeniem dla bliskich
Szymon Falaciński: Co najczęściej doprowadza seniorów do kryzysu?
Halszka Witkowska: Trzy podstawowe rzeczy. Po pierwsze – ból. To on najczęściej powoduje samobójstwa w grupie senioralnej. Chroniczna choroba, która jest źródłem cierpienia. Po drugie – problemy finansowe, bieda. Po trzecie – samotność oraz brak perspektyw na poprawę sytuacji, niskie poczucie własnej wartości, przekonanie, że jest się niepotrzebnym, zbędnym. Z tego bierze się w końcu podejście, że lepiej odejść, niż być obciążeniem dla bliskich. To są główne powody.
A jak seniorzy opowiadają o swoim kryzysie?
W ich listach pożegnalnych pojawia się często tłumaczenie swojego bólu. W bólu zawsze jesteśmy sami i nazywamy go po swojemu. Każdy inaczej o nim mówi, inaczej go odczuwa, a co za tym idzie – inaczej go opisuje. To jest bardzo ważne, że ludzie, którzy odbierają sobie życie, mają potrzebę wytłumaczenia się ze swojej decyzji poprzez opowiedzenie o tym, jak bardzo cierpią.
W listach więc często pojawiają się metafory: „Oddycham jak ryba wyjęta z wody, a każde złapanie powietrza jest dla mnie wielkim wysiłkiem. Wy nie wiecie o tym, bo mówicie, że mi przejdzie. Ale mnie już nie przejdzie i będę się tak męczył przez kolejne lata. Nie chcę tego”. Choroba i ból odbierają godność, zwłaszcza kiedy wszyscy muszą się nami opiekować, niezależnie od tego, czy są to bliskie osoby, czy pracownicy instytucji. Czasem taką pomoc łatwiej jest przyjąć od obcych.
Oddzielną kwestią jest pytanie o jakość tej opieki, bo z tym bywa różnie, wiemy to. Ale prawie zawsze moment, gdy starsza osoba leży i ma poczucie, że ciągle ktoś musi się nią opiekować – zmienić pieluchy, zadbać o nią – rodzi poczucie, że jest się ciężarem. I na przykład młoda wnuczka, mając pomóc umyć się babci, wywraca oczami, bo babcia brzydko pachnie. A to jest człowiek, wszystko słyszy, nieważne, jak bardzo stara się być pokorny czy wdzięczny. To może być poniżej jego godności: ból i poniżenie, które mu funduje jego własne ciało. Do tego dochodzi to wieczne poczucie bycia zależnym, bycia nieprzyjemnym obowiązkiem i ciężarem dla innych. To wszystko składa się często na to, że seniorom po prostu nie chce się już dłużej żyć.
Z kolei w kategoriach współczesnej ekonomii starsi ludzie często się „nie opłacają”, co mogą odczuwać bardzo mocno, zwłaszcza jeśli mają mało środków do życia. Popełniają samobójstwo w systemie ekonomicznym, w którym nie ma dla nich miejsca. Ostre słowa, ale widuję w aptekach pracowników Caritasu, którzy kupują leki dla starszych podopiecznych. I słyszę, jak pada przez telefon: „Panie Franciszku, no to już wyszło
dwieście dwadzieścia. No tak, dużo. To które lekarstwa mam odłożyć?”. Trudne pytanie, prawda?
Półtora tysiąca samobójstw seniorów rocznie
Albo jedzenie, albo leki. A do tego na przykład jeszcze mieszkanie, ogrzewanie…
Tak… Wie pan, to jest dla mnie tak ważny temat, bo mam wrażenie, że nad młodzieżą ludzie się litują. Szkoda młodych, dziecku każdy pomoże. A kto pomoże starym? W ciągu ostatniej dekady liczba samobójstw popełnianych w naszym kraju przez ludzi w wieku senioralnym wzrosła o połowę. I to jest dla mnie bardzo trudne.
O ilu przypadkach mówimy?
Zacznijmy od tego, że w odniesieniu do seniorów rzadko mówimy o próbach samobójczych, oni przeważnie popełniają samobójstwa. To jest około półtora tysiąca przypadków rocznie. W 2021 roku tysiąc pięćset dwadzieścia sześć osób pomiędzy sześćdziesiątym a dziewięćdziesiątym rokiem życia zginęło śmiercią samobójczą. To jest takie poniżające dla naszej kultury… Profesor Krzysztof Rutkowski, który obecnie mieszka w Paryżu, opowiadał mi kiedyś o francuskiej epidemii samotności, która doprowadzała do śmierci na skutek odwodnienia organizmu i dotykała zwłaszcza osoby starsze. Było to w czasie bardzo upalnego lata, starsi ludzie, często mieszkający na strychach lub w małych mieszkaniach, naprawdę nie mieli kogo poprosić o przyniesienie wody. Umierali z pragnienia. To są największe powody do wstydu dla naszej cywilizacji(…).
Praca z osobami starszymi bywa ciężka, bo często nie są zainteresowani pomocą, zamykają się w sobie, mają bagaż trudnych przeżyć, różnych traum. Taka praca rzadko bywa urocza, a temat jest o wiele mniej fotogeniczny.
*Fragment książki Halszki Witkowskiej “Życie mimo wszystko. Rozmowy o samobójstwie”, Wydawnictwo Prószyński S-ka, 2022 rok; tytuł, lead, śródtytuły i podkreślenia pochodzą od redakcji Aleteia.pl