Aleteia logoAleteia logoAleteia
środa 24/04/2024 |
Aleteia logo
Kultura
separateurCreated with Sketch.

Jak moje ukochane psy pomogły mi w nawróceniu

shutterstock_1212291202.jpg

Megan Betteridge | Shutterstock

Wydawnictwo ZNAK - 27.11.22

„Nie zawsze kochałam Jezusa. Kiedy to zrozumiałam, poprosiłam Go o wybaczenie. I pomoc. Po latach, kiedy odszedł mój ukochany pies, ujrzałam w myślach niezwykły obraz. Jezus rzucał piłkę tenisową naszemu psiakowi w niebie”. Przeczytaj fragment książki Caryn Rivadeneiry.

Historii ilustrujących moją miłość do zwierząt jest mnóstwo i mogłabym przytaczać je bez końca. Skoro jednak ma to być książka o zwierzętach i Bogu, muszę powiedzieć także to: chociaż chrześcijanką jestem niemal przez całe życie, nie zawsze kochałam Jezusa. Tak, właśnie tak.

Nie zawsze kochałam Jezusa

Ochrzczono mnie jako niemowlę i na ogół co niedzielę zabierano do kościoła. W wieku siedmiu lat miałam przeżycie mistyczne, które przepoiło mnie wiarą w realną obecność Boga. Gdyby w dzieciństwie i młodości zapytano mnie o miłość do Jezusa, odpowiedziałabym twierdząco – a niesłusznie. Przekonałam się o tym po pewnym czasie.

Kiedy miałam siedemnaście lat, zmarła moja babcia. Była pobożną chrześcijanką, chociaż nie chodziła do kościoła, przynajmniej nie za mojej pamięci. Z zapałem słuchała za to kaznodziejów telewizyjnych. Wciąż przechowuję jej notesy z pytaniami i komentarzami, które zapisywała, siedząc wygodnie w fotelu przed telewizorem.

Niektóre poglądy babci były nieco dziwne. Uważam zresztą, że to typowe dla naprawdę dobrych chrześcijan. Nigdy natomiast nie dziwiła mnie jej opinia, że jeśli w niebie nie mapsów, to nie warto się tam wybierać.

Czy w niebie są psy?

Było to dla mnie zupełnie oczywiste – dopóki, zbliżając się już do trzydziestki, nie wspomniałam znajomej chrześcijance o tej babcinej interpretacji teologicznej. Znajoma się roześmiała. “Och, przecież tak się będziemy cieszyć ze spotkania z Jezusem, że nawet nie zatęsknimy za naszymi psami!”

Jakby walnęła mnie pięścią. Była to najgorsza rzecz, jaką usłyszałam w życiu.

Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że nie kocham Jezusa. Owszem, wierzyłam w Niego (nie bez wewnętrznej walki), starałam się Go naśladować (na modłę amerykańskiej klasy średniej) i przyznawałam się do Niego (po swojemu, powściągliwie). Nie kochałam Go jednak, najwyraźniej Go nie kochałam, bo nie mieściło mi się w głowie, że widok Jezusa mógłby mnie ucieszyć bardziej niż widok Svena, Gusa czy Faith.

Nie było nawet czego porównywać.

Rajski ogród ze zwierzętami

Nie chodziło jedynie o pogląd, że w niebie nie będziemy tęsknić za swoimi psami. Jeśli kiedykolwiek zastanawiałam się nad niebem lub nową ziemią, wcale nie zależało mi na pałacach czy ulicach ze złota. Jasne, pragnęłam znowu zobaczyć się z bliskimi. Chętnie też porozmawiałabym z Kleopatrą (Bóg, w którego wierzę, nie zna granic). Oczywiście, marzyłam o relacjach wolnych od cierpienia.

Głównie jednak myślałam o lwie leżącym obok cielęcia, o dziecku beztrosko bawiącym się z kobrą. Wyobrażałam sobie ogród rajski, w którym mogłabym poklepać po karku niedźwiedzicę i przytulić się do łosia.

Tym właśnie było niebo.

Jezu, pomóż mi Cię kochać

Mimo wszystko nie czułam się dobrze ze świadomością, że nie kocham Jezusa tak, jak mi się wydawało, albo tak, jak powinnam. Zrobiłam zatem to, co na moim miejscu zrobiłby każdy porządny chrześcijanin: przedstawiłam sprawę Jezusowi. Poprosiłam Go o przebaczenie. Poprosiłam o pomoc. Powiedziałam: Jeśli nie kocham Cię tak, jak trzeba, pomóż.

Naturalnie nie było natychmiastowej zmiany. Nie uderzył grom. Nie otrzymałam nowego serca.

Dziesięć lat później weszłam któregoś dnia do kuchni i zobaczyłam naszego rottweilera leżącego bez życia na podłodze. Rzuciłam się do niego i dotknęłam jego nosa, żeby potwierdzić brak oddechu. Wcześniej zastanawiałam się nieraz, czy Bob odejdzie ze swoją ukochaną piłką tenisową w zębach. Tak się nie stało. Wtedy jednak w kuchni mimo rozpaczy poczułam nagle głęboki spokój. Ujrzałam w myślach niezwykły obraz: Jezusa rzucającego piłkę tenisową naszemu psiakowi w niebie.

I ogarnęła mnie miłość.

Zwierzęta niosą chwałę Stwórcy

W kształtowaniu mojej teologii Bóg zawsze posługuje się osobliwymi środkami. Niekiedy dokonuje się to przez cierpienie, niekiedy przez muzykę Indigo Girls lub stare hymny religijne. Zazwyczaj jednak Bóg prowadzi mnie przez tych, których kocham: mojego męża i dzieci, a także zwierzęta – zarówno naszych domowych ulubieńców, jak i stworzenia całego świata.

Jest tak w każdym razie, kiedy staram się patrzeć i słuchać.

Pisałam książki o cierpieniu. Dzieliłam się, chyba w nadmiarze, opowieściami o swojej rodzinie (…). Skoro jednak chciałabym zastanowić się głębiej nad tym, jak Bóg objawia siebie za pomocą osobliwych środków, warto chyba skoncentrować się na zwierzętach: przyjrzeć się, jak wszystkie stworzenia głoszą chwałę swojego Stwórcy.

Co mówią zwierzęta o Bogu?

Jestem tu zresztą w doborowym autorskim towarzystwie. Od psalmistów, przez św. Franciszka, do brytyjskiego weterynarza Jamesa Herriota. Miłośnicy przyrody od wieków interesowali się tym, co zwierzęta mówią o Bogu. Jeśli tylko zechcemy poświęcić im uwagę, nasi zwierzęcy przyjaciele mogą przekazać nam mnóstwo wiadomości o Stwórcy, które w inny sposób są nam niedostępne. Wierzę, że tak zamierzył to Bóg.

Co prawda Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo. Dał mu pewnego rodzaju władzę nad innymi stworzeniami na ziemi. Ale biblijni autorzy często szukają metafor dla Boga właśnie w królestwie zwierząt (…).

Chwalcie Pana, zwierzęta…

Jezus – Lew Judy i Baranek Boży – ukazał nam jasno, że słudzy, także ci boleśnie doświadczani, to wspaniali nauczyciele. Biblijne obietnice pomocy, odkupienia i odrodzenia dotyczą wszystkich stworzeń, nie tylko człowieka. Chociaż więc jedynie my ludzie chodzimy do kościoła, formułujemy wyznania wiary, kształcimy się w seminariach i otrzymujemy chrzest, każde stworzenie umie rozpoznać i wielbić swojego Stwórcę. Pięknie wyraża to Psalm 148,7–13:

Chwalcie Pana z ziemi,
potwory i wszystkie morskie głębiny,
ogniu i gradzie, śniegu i mgło,
gwałtowny huraganie, co pełnisz Jego słowo,
góry i wszelkie pagórki,
drzewa rodzące owoc i wszystkie cedry,
dzikie zwierzęta i bydło wszelakie,
to, co się roi na ziemi, i ptactwo skrzydlate,
królowie ziemscy i wszystkie narody,
władcy i wszyscy sędziowie na ziemi,
młodzieńcy, a także dziewice,
starcy wraz z młodzieżą
niech imię Pana wychwalają,
bo tylko Jego imię jest wzniosłe,
majestat Jego góruje nad ziemią i niebem.

Zwierzęta o Bogu

Potwory. To, co się roi na ziemi. Dzikie zwierzęta. Ptactwo skrzydlate. Niesamowite! Wszystkie stworzenia są zdolne chwalić Boga, a zatem wiedzą coś o Bożej dobroci.

Możemy się od nich uczyć, jeśli jesteśmy uważni. Kiedy nareszcie zaczęłam wsłuchiwać się w zwierzęta, w to, co mówią nam choćby o miłości – czym jest miłość, jak się jej doświadcza – zrozumiałam, że być może kochałam Jezusa przez cały czas.

książka Boscy przewodnicy

*Fragment książki Caryn Rivadeneiry, Boscy przewodnicy. Jak zwierzęta uczą nas życia, Znak 2022; tytuł, lead, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji Aleteia.pl

Tags:
bógksiążkanieborelacjeśw. Franciszek z Asyżuwiara
Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail