Czy Boga interesują nasze psychiczne cierpienia?
Dla wielu to bolesna i dramatyczna proza codzienności. Dojmujący wysiłek, aby rano otworzyć oczy, wstać z łóżka, wyruszyć do codziennych czynności. Niektórzy się poddają. Głęboki, odbierający nadzieję lęk lub przenikliwe depresyjne uczucie pustki i bezsensu tak mocno łamią ich życie, że nie są w stanie podążać za jego rytmem. Trwają więc w koszmarnych ciemnościach ducha, nie widząc nigdzie szansy na ratunek.
Inni z kolei walczą. Szukają pomocy u psychoterapeutów, leków przynoszących ulgę, ludzkiego wsparcia. Wielu wychodzi na prostą, lecz niemała część miesiącami, a nawet latami, zmaga się ze swoimi psychicznymi ciemnościami, próbując dostrzec w nich światło. Chodzą po ulicach, żyją między nami, i zazwyczaj nie pokazują swego wewnętrznego bólu. Tylko czasami ich udręczone spojrzenie mimowolnie zdradza ślady walki, jaką muszą stoczyć.
Czy Boga interesują nasze psychiczne cierpienia? Czy uzdrowienie, o którym tak często mówi Pismo Święte, dotyczy również tego obszaru? Intuicyjnie wyczuwamy, że tak. W końcu Bóg nie ogranicza przecież działania swej łaski do jednej tylko sfery – fizycznej – i troszczy się o całego człowieka.
Męczarnie, tortury, męki
Ta intuicja jest w pełni uzasadniona, tym bardziej, że ma swoje potwierdzenie w tekście biblijnym. Interesujący jest pod tym względem fragment z czwartego rozdziału Ewangelii według św. Mateusza, mówiący o tym, jak wieść o nauczaniu i znakach czynionych przez Jezusa „rozeszła się po całej Syrii”.
„Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał” (Mt 4,24). Kto zdecyduje się dodatkowo sięgnąć do greckiego tekstu Ewangelii, odkryje, że pod tym, co często tłumaczy się jako „dolegliwości”, kryje się słowo βασανοις (basanois), które w sensie dosłownym oznacza męczarnie, tortury, męki. To poruszające i mocne określenia.
Znamienny jest przy tym fakt, że tekst biblijny nie ukrywa tego rodzaju udręk pod ogólnym pojęciem chorób, rozumianych w tym kontekście raczej jako dolegliwości fizyczne, ale je wyodrębnia, czyniąc z nich jakby osobną kategorię. Dlaczego?
Proś o uzdrowienie
Może właśnie po to, by podkreślić, że w ogromnej liczbie „wszystkich” przyprowadzonych do Jezusa są także ci dotknięci innego rodzaju udrękami niż związane z chorobami fizycznymi, i że troskliwa miłość Jezusa ma dla nich uzdrawiającą odpowiedź? Może – by dać nadzieję tym, którzy także dziś zmagają się w swoim życiu z różnymi formami psychicznych męczarni, często nie widząc już dla siebie ratunku i wyjścia z emocjonalnej matni?
Przekaz o uzdrowieniu, które daje Bóg, jest dobrą nowiną także dla nich. I nie chodzi o to, aby w odpowiedzi zarzucić podstawowe formy specjalistycznej pomocy, ale by śmiało i z ufnością zwrócić się z prośbą o uzdrowienie także do Boga. W końcu dla Niego nie ma nic niemożliwego. Potrafi On wyprostować najbardziej pokrzywione ludzkie losy i wydobyć nasze życie z otchłani najgłębszych ciemności.