Dwa pożary, śmierć żony i brak pieniędzy – to trudy, z jakimi mierzył się Duńczyk, dzięki któremu dzieci na całym świecie, bawiąc się, rozwijają wyobraźnię i umiejętności manualne, a rodzice… krzyczą wniebogłosy – podczas bliskiego spotkania ich stóp z małym, słodkim klockiem beztrosko leżącym na podłodze. Mało kto wie, że za tą zabawką stoi historia o powstawaniu z katastrof dzięki… wierze w Boga.
Na świat przychodzi wiosną 1891 roku w Omvraa Mark (parafia Fliskov) jako 10. dziecko Jensa Nielsa i Kirstine Christiansenów. Swój dom z dzieciństwa opisuje w dzienniku krótko: „Dorastaliśmy – wszyscy – w skromnym, ale dobrym domu, ufając miłosierdziu Bożemu”. To stąd dowiadujemy się o chrześcijańskich korzeniach i fundamencie, na którym wyrósł młody Duńczyk.
Od pasterza do stolarza
Siedmioletni Ole Kirk pasie owce i krowy oraz pomaga w stajniach i na polach w pobliskich gospodarstwach, aby pomóc w utrzymaniu gospodarstwa domowego. Później zostaje uczniem stolarza – swojego brata Krestena i w 1911 roku jako 20-latek otrzymuje świadectwo czeladnicze. Kilka lat później otwiera stolarnię i zakłada rodzinę. Z Kristine Sørensen zostają rodzicami 4 synów. Ole Kirk angażuje się w życie lokalnej społeczności (uczy młodzież rękodzieła, udziela się w YMCA – Związku Chrześcijańskiej Młodzieży Męskiej) i żyje według prostych podstawowych zasad, które w dużej mierze wywodzą się z jego wiary chrześcijańskiej: jak najlepiej dbać o to, co zostało mu dane.
Wraz z żoną Kristine, Ole Kirk jest członkiem Kościelnego Stowarzyszenia Misji Wewnętrznej (ruch odnowy w luterańskim Duńskim Kościele Narodowym). Wiara połączona z determinacją, ciężką pracą, odwagą i optymizmem pomaga mu przetrwać trudne czasy, zarówno osobiste, jak i ekonomiczne. A tych nie brakowało – gdy ma 33 lata, niespełna 3 tygodnie po jego urodzinach, w warsztacie wybucha pożar i trawi go wraz z domem.
Utrata żony – kolejna próba
Ole Kirk odbudowuje miejsce pracy i życia rodzinnego. Wznawia działalność, jednak niedługo potem ją… zamyka w wyniku ogólnoświatowego kryzysu gospodarczego. Zostaje bez źródła utrzymania. Wkrótce otrzymuje zlecenie na wykonanie zabawek, co opisuje we wspomnieniach: „ponieważ nie mieliśmy innej pracy, uznaliśmy to za dar od Boga”.
Gdy przekracza 40-tkę, jego żona umiera i stolarz zostaje sam z 4 synami w wieku od 6 do 15 lat. Jego przyszłość nie wygląda obiecująco. Ole Kirk Christiansen musi zmierzyć się z faktem, że życie jest darem, ale jednocześnie może być wyzwaniem. To myśl, którą często powtarza swoim dzieciom.
Radość jest emanacją Boga
W tym trudnym czasie udaje mu się zachować pozytywne podejście do życia. W obliczu przeciwności losu i przeszkód Ole Kirk Christiansen wykazuje zarówno entuzjazm dla nowych możliwości, jak i sporą porcję humoru. „Tak, Christiansen miał naturalny dar poczucia humoru – i wiedział, jak go wykorzystać”, wspominał jeden z jego pierwszych uczniów.
Wpisuje się ta postawa w myśl francuskiego mnicha Pierre-Marie Delfieux: „Radość nie jest ludzkim wynalazkiem, ale emanacją Boga. Nie można jej wytworzyć – jest nam dana. Trzeba raczej umieć się na nią zgodzić, niż jej poszukiwać”.