15 października zeszłego roku Rocco Siffredi, król kina porno, został zaproszony do programu Belve (włoska telewizja Rai 2), prowadzonego przez Franceskę Fagnani.
Na pewno wielu zada sobie pytanie, dlaczego katolicki portal miałby sobie nim zaprzątać głowę. Po kimś takim trudno się spodziewać autentyczności. I rzeczywiście, początek wywiadu przebiegł zgodnie z oczekiwaniami: na przywitanie prowadzącej aktor odpowiedział dwuznacznym żarcikiem.
Rocco Siffredi i zniewolenie przez seks
Ale obok przewidywalnej opowieści o karierze (nie bez ostrych detali), o zawrotnych zarobkach, obok historyjek z planu, było w tym wywiadzie coś, co mnie poruszyło. Siffredi ze wzruszeniem podzielił się czymś intymnym i bolesnym: pragnieniem wykastrowania się, a nawet zakończenia życia, byle tylko uwolnić się od uzależnienia od seksu.
I na tym nie koniec. Wywiad rozpoczyna się od poważnej refleksji, której nigdy byśmy się nie spodziewali.
Mający na koncie 1700 filmów i 130 nagród aktor podzielił się nowiną (połowiczną): kilka miesięcy temu po raz trzeci (i, ma nadzieję, ostateczny) przestał grać w filmach pornograficznych, choć nadal je kręci. Ponieważ „porno to także moja praca”.
„Nie występuję”
“Wygląda na to, że wreszcie skończyłem z tym” – mówi. “Od jakiegoś czasu nie gram, nie staję przed kamerą. (…) I może tym razem się uda. Próbowałem już trzy razy i za każdym razem wpadałem znowu. Jestem bardzo słaby z tego punktu widzenia. (…) Nastawiam się wyłącznie na moją żonę. Kiedyś ktoś mi powiedział: «Rocco, cały sekret polega na tym, żebyś patrzył tylko na swoją żonę i całą energię kierował na nią». I rzeczywiście, to działa”.
Siffredi od 29 lat jest mężem Rozsy. Mają dwoje dzieci.
W 2004 r. po raz drugi próbował zerwać ze światem pornografii, by poświęcić się rodzinie i mieć czystą, autentyczną relację z żoną. Nie udało mu się wytrwać w tym postanowieniu. Dziennikarka czyta, co kiedyś na ten temat powiedział: „Byłem z ponad tysiącem prostytutek, bo mam źle w głowie. Moja żona jest taka śliczna, ale mnie brakowało urozmaicenia”.
Mężczyźni, kobiety, trans
Teraz komentuje:
“Nie tylko prostytutki. Wszyscy, którzy mogą od ciebie zależeć. Wychodzisz i widzisz mężczyzn, kobiety, transów. Wszystkich. (…) Dzieci prosiły: «tata, pobawmy się, tata, pobawmy się». A ja odpowiadałem: «tata musi teraz wyjść, ale zaraz wrócę». I tak dzień w dzień”.
Wracał do domu późnym wieczorem, po całym dniu „stosunków non stop”.
Rocco Siffredi: brałem każdego, kto się nawinął, bezdusznie
“Niczego sobie nie odmawiałem, bezdusznie, byle dalej. Wychodziłem i jeśli nie trafiłem na prostytutkę, brałem faceta. Było mi wszystko jedno”.
Francesca Fagnani czyta: „Kiedy ogarnia mnie pożądanie w najbardziej gwałtownej formie, czasem myślę, że wolałbym się wykastrować, żeby z tym skończyć. Ale właśnie wtedy proszę o pomoc Boga przez wstawiennictwo mojej matki”.
„Prosiłem Boga, żeby odebrał mi życie”
Siffredi wyjaśnia, do czego doprowadziło go uzależnienie: pojawiło się pragnienie śmierci. To jeden z najmocniejszych fragmentów wywiadu:
„O co prosił pan w takich chwilach Boga lub swoją matkę?” – pyta dziennikarka.
Siffredi nie może powstrzymać łez. Odpowiada: „żeby odebrał mi życie”.
Ten tragiczny, trudny okres trwał długo. Teraz, dzięki pomocy żony, udało mu się “prawie z tego wyjść”. “Boję się, że całkowicie nigdy mi się nie uda, ale staram się ze wszystkich sił. Muszę powiedzieć, że jest znacznie lepiej. Udaje mi się panować nad sobą. Nie jestem już tak słaby”.
Rocco Siffredi: „dzisiaj diabeł to seks”
Dziennikarka nawiązuje do słów Siffrediego: „Kiedyś powiedział pan, że uzależnienie jest jak diabeł: «czasem sprawia, że wariuję, rodzi się we mnie agresja. Zdarzyło się kiedyś, że bałem się, że nie dam rady się opanować»”.
Komentarz Siffrediego: „Jeśli mówimy o diable, to według mnie dzisiaj diabeł to seks. (…)”.
Uzależnienie od seksu ma cechy demoniczne
To mocne słowa, tym bardziej w ustach kogoś, kto z wiarą nie ma wiele wspólnego. I niezależnie od tego, jakie znaczenie nada się użytemu przez niego terminowi „diabeł”, nie ulega wątpliwości, że Siffredi uważa obsesję na punkcie seksu za coś demonicznego, za złowrogą siłę, której nie można się przeciwstawić, która opanowuje umysł i doprowadza człowieka – przez uwiedzenie przez nieograniczoną rozkosz – do samozniszczenia.
Dla człowieka wierzącego słowa Rocco Siffrediego brzmią jak żywy obraz podstępnego działania złego ducha, który dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek, bierze w posiadanie duszę, zniewalając ją i podporządkowując sobie.
W tym sensie Rocco Siffredi jest idealnym świadkiem tego, co Kościół powtarza z cała mocą: że uzależnienie od seksu i pornografii przynosi ogromne szkody. Szczególnie zaś krzywdzi młodych ludzi, odbierając im witalność i szczęście.