Co znaczy oddać życie Jezusowi? Czy boimy się nawracać? Czy to wymaga rezygnacji z przyjemności? Zyta przekonuje, że Bóg chce, żebyśmy byli szczęśliwi, a życie w zgodzie z Jego naukami takie właśnie jest. Katolicy mogą być radośni, mogą dobrze wyglądać, ładnie się ubrać i łamać stereotypy. Co robić, żeby żyć pełnią Bożej radości?
Kasia Supeł-Zaboklicka: Co to znaczy głosić słowo Boże?
Zyta: Dla mnie głosić słowo Boże to jeździć i świadczyć, czyli mówić o tym, czego się doświadczyło.
Kasia Supeł-Zaboklicka: A jakie jest twoje doświadczenie Boga?
Zyta: Wielokrotnie doświadczyłam w moim życiu Boga. Od dzieciństwa chodziłam do kościoła, ale to była wiara bardziej tradycyjna. A kiedy po jednych rekolekcjach uwierzyłam tak naprawdę w Jezusa i oddałam Mu swoje życie, to te cuda dzieją się praktycznie na każdym kroku. Na przykład dzisiaj, jak jechałam tutaj dać świadectwo, to nie mogłam znaleźć transportu. Nie wiedziałam, czy on będzie czy nie; czy się wyrobię, czy się nie wyrobię. Ale ostatecznie tak się wszystko poukładało, że bez problemu dojechałam do Warszawy BlaBlaCarem. Później wsiadłam do metra z dziewczyną, która pokierowała mnie, gdzie dalej jechać, i zdążyłam. Dla mnie był to szok. Wszędzie dojeżdżam autem, więc nie spodziewałam się, że tak szybko trafię do celu. Często się gubię, a tutaj od razu wiedziałam gdzie pójść.
Kasia Supeł-Zaboklicka: Czy zawsze czułaś tę troskę i to, że jesteś taka zaopiekowana? Że ktoś jest blisko ciebie? Że jak się pogubisz, to i tak cię znajdzie?
Zyta: Od momentu nawrócenia tak! Chociaż gdy przychodzą trudniejsze momenty, to czasami ciężko mi w to uwierzyć. Ale Pan Bóg obdarzył mnie łaską. Chyba nie potrafię tego inaczej nazwać. Wiara przychodzi mi z taką łatwością, że nawet w ciężkich chwilach potrafię trzymać się Boga. Czasami sobie myślę, że po ludzku nie powinno mnie być w Kościele. Tu nie ma czego ukrywać: jesteśmy tylko ludźmi i wiadomo, że – mimo że jesteśmy stworzeni na na obraz i podobieństwo Boga – to grzeszymy, a więc i ranimy siebie nawzajem.
Kasia Supeł-Zaboklicka:Jak wyglądało twoje nawrócenie?
Zyta: U mnie nie było jakiegoś drastycznego przejścia z totalnej ciemności w totalną jasność. Żyłam – tak jak mówiłam – jak bardzo przeciętny katolik, który chodził co niedzielę do kościoła. Pewnego dnia przyszedł do naszej parafii ksiądz, który zaprosił mnie na rekolekcje charyzmatyczne pt. „Nowe życie”. Z początku zapierałam się, że nigdzie nie jadę. Pojechałam dopiero w następnym terminie, ale tylko po to, żeby “ksiądz przestał mi wreszcie truć”.
Okazało się, że na tych rekolekcjach podjęłam jedną z najważniejszych decyzji w moim życiu, czyli: oddałam życie Jezusowi, zapraszając go do swojej codzienności. Żeby nikogo nie przestraszyć: to nie jest tak, że natychmiast stwierdziłam, że idę do zakonu i zamykam się na świat. Nie! Oddałam Mu życie w takim sensie, że mam świadomość do kogo należę i staram się w codzienności i normalności świadczyć o Bogu.
Nawrócenie mocno zmieniło moje nastawienie do życia. Podjęłam decyzję, że będę jeździć i głosić. Ponieważ jestem katechetką, poszłam na studia teologiczne. Pragnęłam pokazywać dzieciom i młodzieży, że religia to nie jest tylko – mówiąc kolokwialnie – klepanie paciorków i siedzenie w nudnym kościele. Chciałam pokazać, że my – ludzie wiary – możemy być ludźmi radosnymi. Możemy dobrze wyglądać, fajnie się ubierać i malować paznokcie.
Zobacz więcej: