Aleteia logoAleteia logoAleteia
wtorek 07/05/2024 |
Aleteia logo
Styl życia
separateurCreated with Sketch.

Każdy z nas nosi w sobie dziecko. O czym nam ono mówi?

Wewnętrzne dziecko

LUMEZIA.com | Shutterstock

Małgorzata Rybak - 01.06.23

Niezaopiekowane dzieci w nas adresują swoje dziecięce marzenia do ludzi, którzy nie są w stanie ich spełnić. Po to więc, by mogły poczuć się kochane, potrzebują w roli opiekunów nas samych.

Odnalazłam je w sobie po raz pierwszy, gdy obserwowałam biegającą po kościele dziewczynkę w czerwonym płaszczyku. Miała kilka lat, była piękna i czuła się w tych pełnych ludzi (i jednak formalnych) okolicznościach bezpiecznie i pewnie. Brała się pod boki, tańczyła, kręciła piruety z całą dziecięcą nieporadnością. A ja zaczęłam płakać. Łzy zaczęły mi płynąć w okolicach pierwszego czytania, a skończyły dopiero w okolicach ogłoszeń duszpasterskich. W ten sposób dało mi znać o sobie dziecko we mnie, które nie czuło się piękną królewną, ale kimś, o kim świat zapomniał.

Każdy z nas nosi w sobie dziecko

Każdy z nas nosi w sobie dziecko – pamięć emocjonalną własnego dzieciństwa. Tak jak piszesz swoje CV albo notę biograficzną, pokazując w nim znaczące momenty, podobnie twoje życie nie jest pociętymi fragmentami, ale ciągłością od pierwszego oddechu aż do teraz, gdy czytasz ten tekst. Psychologia rozwojowa mówi zresztą, że kształtują nas już doświadczenia prenatalne.

Tak jak w albumie ze zdjęciami znajdują się różne kadry, tak i nasza psychika utkana jest z emocjonalnej pamięci rozmaitych wydarzeń. Ukształtowały one dziecko, które nosimy we własnym wnętrzu.

To dziecko – to pamięć sposobu, w jaki się do nas odnoszono, jak traktowano nasze ciało, jego granice i potrzeby. To pamięć nasycenia bliskością lub tęsknoty za nią. Zakodowane w układzie nerwowym poczucie bezpieczeństwa lub też ciągły niepokój. Przekonanie, że zawsze można zwrócić się do kogoś o pomoc, lub też dogłębne poczucie osamotnienia. I wszystkie możliwe odcienie pomiędzy tymi skrajnościami.

Dziecko, które „wypłakiwano”, aż nie poddało się z wyczerpania, może odzywać się w kimś poczuciem rozpaczy i opuszczenia. Dziecko karane lub zawstydzane za płacz może dawać o sobie znać niezdolnością do uronienia łzy. Przemożna, nieadekwatna do sytuacji złość może być językiem dziecka, którego poczucie własnej wartości bardzo naruszano. Ciągłym napięciem i czujnością może przemawiać dziecko w tobie, które kiedyś bało się przemocy i nosi ten lęk do dziś.

Niezaopiekowane dzieci w nas

Deficyty, jakie noszą dzieci w nas, nie znikają, gdy je ignorujemy. Trochę to przypomina radę wychowawczą z dawnych czasów, by nie zwracać uwagi na dzieci, gdy zachowują się w trudny dla rodziców sposób. Im dalej będziemy uciekać przed dziecięcymi częściami samych siebie, tym bardziej będą dawały o sobie znać. Jak w aucie, którym ktoś chce pojechać w daleką podróż, ale części mechanizmu pod karoserią ze sobą nie współpracują i w końcu coś się rozleci.

Jeśli ktoś nauczył się traktować siebie surowo i bez miłości, nie zwracając uwagi na własne wnętrze, bo nigdy nie było ważne – to, że „coś się rozleci” może stanowić przełom. Momentem, by dostrzec w sobie „małe ja”, zacząć się go uczyć i nim opiekować. Do dziecka w sobie może zaprowadzić depresja, intensywność trudnych emocji albo kryzysy relacyjne.

„Wewnętrzne dziecko” odzywa się także marzeniami, również tymi nierealnymi, jak to, by inni ludzie czytali w naszych myślach albo traktowali nas priorytetowo. Łatwo w nich dostrzec, że pomyśleć je może tylko dziecięca głowa, która tęskni za przenikliwym, mądrym i kochającym nad życie opiekunem.

Niezaopiekowane dzieci w nas adresują swoje dziecięce marzenia do ludzi, którzy nie są w stanie ich spełnić. Po to więc, by mogły poczuć się kochane, potrzebują w roli opiekunów nas samych. Dorosłych i zdolnych do spojrzenia na swoje kruche i małe części z miłością, troską i czułością.

Przypływ życia

By uczyć się je rozpoznawać i się nimi zajmować, możemy potrzebować na początku wsparcia innych ludzi, na przykład w psychoterapii. Czasem trudno może być przebić się przez chór wewnętrznych krytyków, którzy powtarzają wszystko to, czego mogliśmy nauczyć się o życiu. Że trzeba być „twardym”, zawsze „dawać radę”, nie rozczulać się nad sobą. Wsparcie może być potrzebne do tego, by unieść i pomieścić rozmrożone uczucia, które przez tyle czasu nie mogły zostać wyrażone.

Kiedy jednak zaczniesz opiekować się dzieckiem w sobie, poczujesz przypływ życia. Jeśli jesteś rodzicem – zrozumiesz głębiej potrzeby swoich dzieci. W relacjach nauczysz się lepiej sobie radzić sobie z rozczarowaniem i momentami tarć, mając zrozumienie tego, co się w tobie dzieje.

Tags:
dziecirelacjerozwój
Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail